Łukasz Kadziewicz zapewnia, że gra w Białorusi to żadne sportowe zesłanie

Kolejny szczerzy i bezpośredni wywiad ze środkowym z kategorii lektur obowiązkowych.

Kiedy gruchnęła wieść o tym, że nasz kochany Kadziu po przejściach zahaczy się na najbliższy sezon w Białorusi, same pomyślałyśmy, że to już chyba taka trochę sportowa emerytura. Ale żadne takie, nie, nie Soligorsk poza walką w lidze krajowej będzie rywalizował w najbardziej wymagającej lidzie w Europie. Sam zawodnik przyznaje, że marzyła mu się w gra w Superlidze, ale ostatecznie skończyło się na Białorusi. Czy uważa to za sportową degradację? Bynajmniej.

Miałem przyjemność grania w klubach, które dla wielu są nieosiągalne. Tak w życiu bywa - raz występuje się w dobrym klubie, raz w słabszym. Dla mnie najważniejsza jest możliwość rywalizacji w Superlidze. Chcę grać w Rosji, czuję się mocny, sprawny fizycznie i gotowy, by sprostać wymaganiom, które stawia najlepsza liga Europy. W Polsce jakoś mi ostatnio nie idzie, dużo lepiej radzę sobie za granicą - stwierdza w rozmowie z Przeglądem Sportowym.

Tak jak to w przypadku wywiadów z Kadzinką z reguły bywa, najchętniej przekopiowałybyśmy tutaj całość, bo co zdanie to smaczek. Siatkarz poproszony został również o głębszą refleksje na temat swojej kariery, zmian zachodzących w psychice i życia w ogóle. Środkowy, jak na prawdziwego mędrca przystało, nie zawiódł.

Zawaliłem w życiu wiele spraw, ale tylko idiota może powiedzieć, że jest bez winy. Nigdy nie byłem aniołkiem, ale staram się zmienić, pracować nad swoimi wadami. Moi najbliżsi - żona i rodzice dobrze o tym wiedzą. Uczę się być lepszym człowiekiem, ale nie zawsze mi się udaje. Siatkówka manieruje, a ja zawsze bujałem w obłokach i kilka razy wyrżnąłem dupą o ziemię. Człowiek dojrzewa z wiekiem, a ja robię to może wolniej niż inni.

Oj po prostu musicie przeczytać całość, którą odnajdziecie na stronie Przeglądu Sportowego>>

(Później zaczyna się coś o fenomenie "kadziofanek", ale udajemy, że nie wiemy o co chodzi).

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.