Oczywiście w porównaniu z wielkim guru błękitnych szaleńców Mario Balotellim wyczyn Davida Silvy to w zasadzie nic więcej, jak szkolne ćwiczenie dla początkujących, ale nie od razu Rzym zbudowano. Poza tym same wiecie, zaczyna się od drobnych klepnięć w ramię, kończy na podpalaniu stadionu, albo goleniu na łyso śpiącego Roberto Manciniego.