Domyślałyśmy się, że Łukasz Kubot złota raczej nie zdobędzie, więc jego porażka już w pierwszej rundzie z Bułgarem Grigorem Dimitrowem 3:6, 6:7 (4-7), choć przykra, nie mogła wprawić nas w szok. Dalej nie awansowały też deblistki Klaudia Jans-Ignacik i Alicja Rosolska.
Także odpadnięcie Uli Radwańskiej w drugiej rundzie nie było zaskoczeniem, szczególnie że na przeciw młodszej z sióstr stanęła inna młodsza tenisowa siostra stanął cyborg damskiego tenisa, Serena Williams. Ula była bezradna wobec atomowych uderzeń milion razy większej i masywniejszej Sereny i choć wynik (6:2, 6:3) wskazuje na lekki pogrom, to jednak mecz nie był aż tak jednostronny. Znaczy ok... Serena dominowała, ale Ula walczyła dzielnie i z zaangażowaniem, prezentując nie raz sprytne zagrania. Choć wynik można było w ciemno przewidzieć zanim jeszcze panie w ogóle dotarły na kort, to jednak mecz oglądałyśmy z pewnego rodzaju przyjemnością. I nie tylko dlatego, że Ula wyglądała bardzo ładnie w niebieskiej sukience z dyskusyjnym orzełkiem na piersi. Nieśmiało mówimy, że będą z Uli ludzie.
Kolejne wieści z poprzednimi łączy wspólny mianownik w postaci "odpadli". Różni natomiast to, że nasze oczekiwania były nieco większe. I tak już w pierwszej rundzie z Londynem pożegnali się Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski, którzy przegrali z parą hiszpańską 6:7 7:6 6:8.
Ale i tak największy zawód sprawiła nam Isia. A tak ładnie rozpisałyśmy już sobie całą drogę Isi do finału, z kim, gdzie i kiedy się zmierzy. I co? I d... blada guzik z pętelką. Pierwsza runda, Julia Goerges, pach i po naszych górnolotnych planach.
To było bolesne niedzielne popołudnie, a my przełączałyśmy kanały z jednej męczarni na drugą: sen na Hungaroringu versus tortury psychiczne w Londynie. A przecież prorocy ostrzegali przed klątwą (nawet najładniejszego) chorążego...
Na pocieszenie Aga zagra teraz w mikście z Marcinem Matkowskim, a wczoraj w deblu siostry Radwańskie pokonały słowacką parę Cibulkova/Hantuchova 6:2 6:1 i awansowały do drugiej rundy.
Po falstartach mamy promyk nadziei?