Bitwa o Anglię dla Manchesteru City

Pierwsze od 1968 roku mistrzostwo Anglii Manchesteru City nabiera bardzo realnych kształtów, a Czerwonym Diabłom pogubione z Evertonem czy Wigan Athletic punkty będą śnić się po nocach.

Bo o tym, że na Etihad Stadium Diabły przyjadą glównie po to, żeby się bronić, wiadomo było od dawna. Dlatego Sir Alex ijego podopieczni mogą sobie pluć w brodę za punkty rozdawane w meczach z ligowymi średniakami: nasze redakcyjne fanki Man United (rybka i queenerica) wciąż nie mogą przeboleć, wybaczcie, ale musimy użyć tego epitetu, frajerskiego remisu z Evertonem (4:4) w poprzedniej kolejce, czy wyjazdowej porażki z Wigan. Teraz, mecz derbowy z City był meczem o wszystko, dlatego trochę nie możemy zrozumieć, dlaczego SAF wystawił aż tak defensywny skład, dlaczego United grali tak zachowawczo, i dlaczego tak długo czekał ze zmianami.

Zwycięstwo Citizens było w pełni zasłużone - podopieczni Manciniego kontrolowali grę, gol był tylko kwestią czasu, a 1:0 to właściwie łagodny wymiar kary - drużyna "noisy neighbours" była świetnie zorganizowanym organizmem, wiedziała czego chce i świetnie radziła sobie z niemrawymi próbami ataków Diabłów. Jedyną bramkę zdobył do szatni Vincent Kompany - wysoko wyskoczył w polu karny, skorzystał z tego, że David De Gea myślał już chyba o kolejnym pączku z Tesco szukając go w kieszeni Teveza (no bo po co się z nim przepychał?) i głową skierował piłkę do siatki.

MC-MU footyroom.com przez footyroom

Nie można chyba jednak powiedzieć, żeby mecz był porywającym widowiskiem - w pewnym momencie, po faulu Nigela de Jonga na Dannym Welbecku, doszło do utarczki słownej między Sir  Alexem a Roberto Mancinim i te 15 sekund dostarczyło nam więcej emocji niż całe 90 minut gry.

Nie będziemy ukrywać swojego smutku, ale fanom i piłkarzom City należą się gratulacje, i mistrzostwo też im się chyba należy. Na dwie kolejki przed końcem rozgrywek wrócili na fotel lidera, mają dużo lepszy bilans bramkowy (a ten rozstrzyga pierwszeństwo w przypadku takiej samej liczby punktów), ale trudniejszych rywali: rewelację sezonu Newcastle i walczące o utrzymanie QPR. United zmierzą się natomiast ze Swansea i Sunderlandem.

Jak sądzicie, czy Aguero i spółka mogą  już mrozić mistrzowskiego szampana? I czy nieudany (odpadnięcie z Ligi Mistrzów i krajowych pucharów, przegrane mistrzostwo) sezon MU to tylko chwilowy kryzys czy wołanie o jakieś poważniejsze zmiany?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.