To się nam Torres rozstrzelał!

Zdobył przepięknego hat-tricka, a Chelsea zdemolowała biednych Rangersów z Parku Królowej.

Ach, cóż to był za mecz! Radość masakry, jak przyjemnie było patrzeć na tak grającą Chelsea! Zapomnijmy już  o sprawie Terry'ego i Ferdinanda (w związku z którą zrezygnowano z przedmeczowego zwyczaju wymiany uścisków rąk), nie wspominajmy o buczeniu jakie dobywał się z gardeł kibiców (wierzymy w niewinność JT, ale to jeszcze nie powód, żeby prześladować Antona), skupmy się na dziecinnej radości ze strzelania goli, a było jej w sobotę na Stamford Bridge bardzo, bardzo dużo.

Zaczął, już w 1. minucie Daniel Sturridge, a potem poszłooooo-oo! Drugiego strzelił głową John Terry, a potem był już festiwal Fernando Torresa: dwa pierwsze trafienia jeszcze przed przerwą, kropka nad i już w drugiej odsłonie. Wszystkie jego gole były bardzo torresowskie: śmiałe i na przebój, wariacje na temat legendarnej już bramki z Camp Nou. Dzieła zniszczenia dopełnił Florent Malouda, ale... po wspaniałej dwójkowej akcji Torresa i Ramiresa. Pod koniec meczu niebiescy dali sobie strzelić honorowego gola, za co zupełnie nie mamy do nich pretensji.

?? C-Q footyroom.com przez footyroom

O rany, Dziewczyny, nawet nie wiecie (choć pewnie wiecie), jak cieszy nas powrót Torresa do formy, jak dobrze jest widzieć go szczęśliwym i strzelającym... może to ta nowa fryzura tak na niego podziałała? Rybak jest mu nawet w stanie wybaczyć to, co zrobił jej ukochanym Niemcom w 2008 roku, pod warunkiem, że obieca, że jeśli najdzie go jeszcze kiedyś ochota na strzelanie niemieckim bramkarzom, to lepiej, żeby zrealizował ją 19 maja, niż w czerwcu 2012...

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.