Podobno na Santiago Bernabeu rozpęta się piekło. Podobno w szatni, na korytarzach klubowych, w stołówce i na ulicach Madrytu najczęściej używanym słowem jest "Decima" - oznaczająca dziesiąty europejski triumf Realu. Ale Bayern będzie bardzo, bardzo chciał zagrać na własnym stadionie w charakterze finalisty Ligi Mistrzów i mocno osłodzić sobie ligową porażkę. Jest zresztą bliżej upragnionego celu - u siebie wygrał 2:1.
Większość ekspertów uważa, że Chelsea do tego stopnia wykrwawiła się w półfinałach (w finale nie zagrają Terry, Ivanović, Ramires - wybitna postać w całym dwumeczu, nie wiadomo co z Cahillem, w obronie będzie chyba musiał zagrać Drogba), że ktokolwiek wygra dzisiejsze spotkanie może już ogłosić się triumfatorem Ligi Mistrzów. Czy rzeczywiście? Nie skreślałybyśmy tak szybko Niebieskich, przytrafiło im się w tym sezonie LM tyle cudowności, że wszystko może się jeszcze wydarzyć... pytanie tylko, czy zmierzą się z bawarską czy madrycką potęgą?
Komu dajecie większe szanse? Komu będziecie kibicować?
PS. W galerii zdjęcia z treningów.