Co tam u Marka Webbera, spytacie?

Rzut oka na jego twittera i już wszystko wiemy.W dzisiejszym odcinku kontynuujemy wątek australijskiej fauny, podglądamy Marka uprawiającego sporty ekstremalne i zaglądamy mu do kuchni. Ściślej - na patelnię. A wszystko po to, żeby zobaczyć, co w ostatnim tygodniu robił nasz ulubiony twitterowiec.

Pamiętacie, jak jeszcze na początku lutego Mark donosił, że uczy się surfować ? Najwyraźniej się nauczył, albo przynajmniej tak mu się wydaje, bo oto już w połowie marca postanowił przekazywać swoją wiedzę i umiejętności dalej:

Spędziłem trochę czasu, ucząc rano @LayneCBeachley i @JordanMercer_1 surfować. 1 krótka deska, 2 długie deski #czasleci

Dziennikarski obowiązek kazał nam sprawdzić: Layne Beachley jest 7-krotną mistrzynią świata w surfingu. Niezłe masz o sobie mniemanie Mark! Jeśli zamierzasz otworzyć szkołę surfowania, Ciacha będą Twoimi pierwszymi i najpilniejszymi kursantkami. Właściwie nie musi to być szkoła surfowania - Mark może uczyć nas wszystkiego - nawet jak zrobić pranie !

Potem obowiązki wezwały Webbo do Malezji. Nim to się jednak stało, Mark zaszalał z aparatem. A co sfotografował, to pokazał światu, znów przybliżając nam australijską naturę.

O ile ze znaną nam już lorysą górską znów odwiedzającą taras od frontu domu Marka nie mamy żadnych problemów...

...o tyle gościa z ogrodu nie przywitałybyśmy już z tak szeroko otwartymi ramionami...

Jeśli się dobrze przyjrzycie, wypatrzycie go wśród zarośli. Przeprowadzony research każe nam wierzyć, że jest to wąż tygrysi - ponoć mało agresywny, ale wcale nie mało jadowity.

Na koniec Mark zawędrował z aparatem do kuchni, gdzie nie omieszkał podzielić się z nami swoim przedwyjazdowym posiłkiem, który nazwał bez ogródek "australijskim wielkim żarciem":

Przyznajcie, że też zgłodniałyście!

W Malezji tymczasem nie było łatwo (i wyjątkowo nie mamy na myśli walki na torze ani upałów), bo Mark (i Sebastian) stanęli oko w oko z tym oto młodzieńcem, który wygrał konkurs, w którym główną nagrodą była możliwość zadawania pytań kierowcom Red Bulla:

Patrząc na minę szczęśliwca (??), mamy nadzieję, że Mark i Sebastian odpowiadali na pytania dobrze, bo inaczej nie chciałybyśmy znaleźć się w ich skórze.

Na koniec mamy dla Was prawdziwą ucztę, czyli sklonowanego Marka. Jeden to już dużo, a tu mamy dwóch. Nie wydaje Wam się, że zrobiło się nagle podejrzanie gorąco...?

Powyższe zdjęcie zostało zrobione w Sidney, gdzie już w maju zostanie otwarte muzeum figur woskowych Madame Tussauds.

I to jeszcze nie koniec, bo chciałybyśmy uraczyć Was jeszcze pewną reklamą, do której link Mark wrzucił na swojego twittera. Same enzymy, które kierowca reklamuje nie interesują nas za bardzo, ale przecież nigdy nie zrezygnujemy z możliwości popatrzenia na uprawiającego sporty, mokrego, spoconego Webbo (ujęcia pochodzą z Mark Webber Tasmania Challenge - charytatywnych zawodów obejmujących ekstremalne dyscypliny sportu, które Mark organizuje co roku w okolicach grudnia w Australii).

 

Dziękując Markowi za przybliżenie nam kolejnego tygodnia ze swojego jakże barwnego życia, czekamy na kolejne sprawozdania. Good job mate!

embed
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.