Pierwsze w roku kwalifikacje to zawsze niewiadoma: może ktoś coś ukrywa, może ktoś jeździł na oparach podczas testów, byle szybciej... kwalifikacje do GP Australii są więc godziną prawdy. A dzisiejsza godzina była... same zobaczcie, jaka była.
AFP/GETTY IMAGES/WILLIAM WEST
Pamiętacie, jak pisałyśmy Wam wczoraj, że Kimi sobie przysnął ? No więc Iceman znów to dzisiaj zrobił, z tym że teraz nie obudził się na konferencji prasowej, ale w bolidzie w momencie, gdy właśnie odpadał z rywalizacji już w pierwszej części czasówki.
Szok nr 1 - checked!
Kimi jednak zapewnia: Spoko, spoko wszystko jest pod kontrolą. Niespodzianka była w planie.
Hitchcockowska prawda mówi o tym, że najpierw mamy trzęsienie ziemi, a potem napięcie rośnie. No to panowie z F1 naoglądali się najwyraźniej Hitchcocka. Ledwo opłakałyśmy Kimiego, a tu bum! Fernando wypada z toru w Q2 i grzęźnie w żwirze. Dokładnie tak samo jak Sebastian Vettel w trzecim treningu i zupełnie jak Bejbi wczoraj.
Zresztą same porównajcie:
Bejbi:
Sebastian:
Fernando:
Co to było chłopaki? Konkurs na najlepszego driftera?
A wracając do rzeczy: nawet tłumaczył się Fernando dokładnie jak Bejbi:
źródło: f1.com
Bolid Bejbiego też jeździł sam, nie tylko wczoraj, ale i dziś, bo Felipe zupełnie sobie nie radził. Deja vu. W efekcie nawet w żwirze Fernando był szybszy od Bejbiego o całą sekundę (Bejbi wystartuje dopiero 16.). Wynik: Ferrari out.
Szok nr 2 - checked!
Ciśnienie wzrosło, a nas czeka jeszcze Q3. Tym razem obeszło się bez dramatów, ale były niespodzianki. Pierwsze dwa miejsca dla McLarenów: uskrzydlony obecnością Nicole Lewis okazał się o 0,1 sekundy szybszy od nieco mniej uskrzydlonego Jensona. Czyli jednak te brzydkie nosy nie były konieczne? Można było zbudować bolid ładny i szybki (tak, tak mówimy w szczególności do panów z Ferrari i Force India).
Tymczasem za Lewisem i Jensem znalazł się dość niespodziewanie Romain Grosjean, który tak podsumował swój wynik:
źródło: f1.com
Romainowi serdecznie gratulujemy, ale przypominamy jednocześnie, że mistrzostwa jeszcze nie zdobył.
GETTY IMAGES/Clive Mason
Kolejnym zaskoczeniem (już troszkę mniejszym po powyższych wstrząsach) była nie najlepsza forma Red Bulla: Webbo pokonał na własnym terenie Sebastiana, ale jego wynik wystarczył i tak tylko na 5. miejsce. Sebastian wystartuje z 6. pola. Dlaczego? Bo Sebastian Vettel popełnił błąd. Tak - dobrze przeczytałyście - zeszłoroczny mistrz jednego okrążenia tym razem się na swoim szybkim kółku pomylił.
Szok nr 3 - checked!
Po kwalifikacjach Vettel w rozmowie z dziennikarzami mówił, że nic się nie stało, że nie startuje z pierwszej linii, choć nie jest przyzwyczajony startować bardziej z tyłu. Sebastian uśmiechał się do kamer ładnie, ale oczka zdradzały, że jest raczej zły. Mamy tylko nadzieję, że jutro na starcie Sebastian nie uzna z przyzwyczajenia, że startuje z przodu i nikogo nie staranuje.
Trzeba też przyznać, że złość Vettela to nic w porównaniu z wściekłością Fernando Alonso. Spójrzcie tylko na to: Chcesz moją kierownicę?! Ja ci dam!! Łapy przy sobie!!
Przed jutrzejszym wyścigiem mamy jeszcze kilkanaście godzin, żeby dojść do siebie. Ufff...
9 powodów dla których warto czekać na powrót Roberta Kubicy do F1 >>