Historia jest wzruszająca z kilku powodów. Przede wszystkim, prawie 19 lat temu, w 1993 roku nad Libreville w Gabonie - czyli dokładnie tam, gdzie odbywał się w niedzielę finał PNA wybuchł samolot na pokładzie którego podróżowała cała ówczesna reprezentacja Zambii. Był to wielki wstrząs dla całego kraju - większość piłkarzy z obecnego składu Zambii było wówczas małymi dziećmi, a teraz, wygrywając turniej chcieli oddać hołd ofiarom tamtej katastrofy:
Piłkarze Zambii pamiętają o tragedii sprzed 19 lat AP/Themba Hadebe
Piłkarze Zambii pamiętają o tragedii sprzed 19 lat AP
Rok później, w 1994 roku Zambia jedyny raz w historii dotarła do finału afrykańskiego turnieju. Teraz nie tylko powtórzyła ten sukces, ale i zatriumfowała, ku pamięci ofiar gabońskiej katastrofy.
Żeby jednak mogło dojść do dzikiego wybuchu radości na stadionie w Libreville musiało upłynąć 120 minut (w właściwie to ponad 127) minut zaciętej, wyrównanej gry i wiele, wiele serii rzutów karnych. Nie pamiętamy, kiedy ostatnio denerwowałyśmy się tak na jakimś meczu (pewnie z tydzień temu) obserwując rozgorączkowane, pełne nadziei i napięcia twarze zawodników obu drużyn. Fanki Arsenalu mogą być rozczarowane: karnych na wagę złota nie strzelili ani Kolo Toure, ani Gervinho. Świetnie poradził sobie natomiast Drogba (który jednak nie strzelił karnego wcześniej, w podstawowym czasie).
Jedną jedenastkę wyjął charyzmatyczny bramkarz Zambii Kennedy Mwenee, gracze Wybrzeża przestrzelili dwie, gracze Zambii pomylili się tylko raz i Zambia mogła wznieść w górę pierwszy w swojej kolekcji Puchar Narodów Afryki (nie jest to przesadnie piękne trofeum, jeśli mamy być szczere, ale ile znaczy!).
Gratulujemy Zambii i cieszymy się strasznie, bo zwycięzcami okazali się najbardziej niedoceniani piłkarze turnieju. Po awansie do półfinału Herve Renard (o którego zapierającej dech w piersiach piękności za chwilę) mówił:
No i obserwując mecze Zambii można było zaobserwować ową zespołowość, ducha drużyny i charyzmę trenera Renarda. Można to było zauważyć również w sposobie jakim Zambia celebrowała zwycięstwo: wspólne śpiewy, modlitwa, a potem coś w rodzaju "haki".
My jednak nie mogłyśmy się na patrzeć na Herve Renarda. Francuski szkoleniowiec Zambii przypomina nam trochę Siergieja Pareikę z Wisły Kraków, trochę uważamy, że mógłby zagrać Jamiego Lannistera w "Grze o Tron", a trochę, że jest najseksowniejszym trenerem, jakiego widziałyśmy od długiego czasu (sorry Jose, sorry Pep).
Zapraszamy do naszej galerii na oglądanie zambijskiej radości i z góry przepraszamy za nadreprezentację zdjęć pewnego Francuza ;).