Zaczyna się od tego, że nasz Lewy występuje w roli mentora i starszego kolegi dla jakiegoś bliżej niezidentyfikowanego wannabe piłkarza - ale jaki jest przy tym pewny siebie, jaki doświadczony, jaki, jak to mawiała nasza mama, "hej do przodu", co wszystko zmieszane razem daje tylko jeden rezultat: hot, hot, hot:
Nooo, tej klaty to mogliby trochę więcej pokazać, ale narzekać nie będziemy - kiedy ostatnio widziałyście klatę polskiego piłkarza w reklamie?
A powodów do pewności siebie Lewemu nie brakuje - polskie trio, a ściślej polski duet znów poprowadził Borussię do zwycięstwa. Tym cenniejszego, że wyjazdowego i dającego druzynie z Dortmundu fotel lidera. A bramka Roberta na 2:0 - stadiony świata!
Całe spotkanie zakończyło się porażką HSV 1:5 i tylko jednego z goli - pierwszego - nie strzelił Polak. Dwa należały do Roberta, dwa do Kuby Błaszczykowskiego. I choć trochę nam szkoda, bowiem Hamburczyków bardzo lubimy, to jednak kaman - Borussia z Polakami na czele Bundesligi, czy będziemy płakać, Jenson?