Lewis Hamilton kocha Amerykę

A Ameryka (podobno) kocha Lewisa. To mało zaskakujące wyznanie jest tylko pretekstem, by pokazać Wam pewną sesję zdjęciową.

Lewis udzielił niedawno wywiadu magazynowi GQ, w którym mówił o swoich oczekiwaniach związanych z tegorocznym wyścigiem o GP USA. Oczywiście nie zapomniał też skromnie napomknąć o wciąż rosnących za oceanem rzeszach swoich fanów.

Nie wiem, jak F1 sprawdzi się w Oklahomie czy innych tego typu miejscach, ale przysięgam, że coraz więcej osób - prawdziwych fanów - rozpoznaje mnie, kiedy jestem w Kalifornii.

Co Lewisowi najbardziej podoba się w USA?

Kocham Stany. Drogi są duże, jedzenie jest duże.

Lewis, przywołujemy cię do porządku !

Ale wracając do wywiadu... nie zapomnijmy o najważniejszym, czyli o wyznaniu miłości do Miasta Aniołów.

Gdyby możliwe było mieszkanie w Los Angeles i ściganie się, natychmiast bym się tam przeniósł.

Wzruszyłyśmy się. Sprawdźmy, czy Nicole słyszała.

Lewis już od pewnego czasu niestrudzenie przeciera szlaki wiodące do show biznesu , więc i tym razem nie mógł nie skorzystać z okazji:

Sylvester Stallone nakręcił kiedyś film o wyścigach, nie? Nie najlepszy... Chętnie zapoznam się z jakimiś pomysłami.

Hamilton jako kolejny Sylvester po zakończeniu kariery? Lepiej zacznijmy się już na to psychicznie przygotowywać.

Lewis poczarował, pobajerował, poopowiadał niestworzone historie, a najważniejsza we wszystkim była i tak sesja zdjęciowa, którą możecie zobaczyć w naszej galerii , a w której Lewis znów czaruje i bajeruje. My wciąż nie możemy się zdecydować: hot or not?

A teraz wybaczcie, idę szukać w sklepach błękitnych spodni w odcieniu morza - krzyk wiosennej mody.

Zobacz najpiękniejsze okładki magazyny GQ ze sportowcami>>

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.