Zacznijmy może od tego, że jesteśmy trochę złe na SAFa (jeśli tylko można być złym na boga), że nie chciało mu się targować przy okazji letnich transferów, i nie "dotargował" ani Sneijdera (pamiętamy jeszcze nasze rozczarowanie ta reklama), ani Manuela Neuera. Bóg jednak wie, co robi, myślalysmy, a David De Gea, choć bardzo krytykowany, miał też całkiem niezłe interwencje. Nie udało mu się jednak uniknąć błędów (26 goli w 19 meczach) i z czasem poddawany był coraz ostrzejszej krytyce, a kroplą goryczy była bramka na 3:2 dla Boltonu, na miarę sensacyjnej porażki z Czerwoną Latarnią Premier League...
Zaczęto coraz głośniej wołać Lindegaard, Lindegaard, a my nieśmiało zaczęłyśmy się do tego chóru przyłączać, zwłaszcza, od momentu ujrzenia tych zdjęć Lindegaarda:
I w ogóle jakichkolwiek jego zdjęć.
Anders Lindegaard jest Duńczykiem, co z miejsca daje mu +50 do ciachowości i ani trochę nie zdziwiłyśmy się, kiedy przeczytałyśmy, że karierę zaczynał... tak, dokładnie tak, w najpiękniejszej drużynie świata . Rodzice, jak na Duńczyków przystało, musieli chyba być fanami Szekspira, gdyż Anders na drugie imię (lub pierwsze nazwisko?) ma Rosenkrantz, an nosi je już od 28 lat.
Na jego korzyść przemawia nie tylko aparycja, ale też fakt, że zachował dotychczas czyste konto w meczach ligowych. Wprawdzie wystąpił w nich jak dotąd tylko pięć razy, jednak średnią mecz/gol wpuszczony i tak ma lepszą od De Gei.
Poza tym, De Gea kradnie pączki z Tesco.
Zobacz galerię zdjęć Lindegaarda>>
W naszej galerii znajdziecie kilka fotograficznych dowodów na to, że Anders bramki Manchesteru mógłby jeśli nie ostoją, to chociaż ozdobą. Czy SAF da mu szansę już w dzisiejszym, bardzo ważnym meczu United z Newcastle?