*** Zaczynamy od rozgrzewki w postaci Ikera Casillasa, która wczoraj "made our day" i sprawiła, że już nigdy nie będziemy patrzeć na Ikera w dresie bramkarza tak jak kiedyś.
A myślałyśmy, że nasze Człowiek Banan jest złośliwe. A co powiecie na Człowiek Marchewka oraz Człowiek Szczypiorek?
<333
*** Kiedy już udało nam się ochłonąć po początkowym szoku spowodowanym ścięciem włosów przez Fabregasa i przestałyśmy dziękować niebiosom za ten wreszcie dokonany cud, przyszło nam się porządnie przyjrzeć tym co faktycznie na jego głowie powstało. I tu był nasz błąd. Nie żebyśmy nie cieszyły się już z pożegnania z ptasim gniazdem, ale patrzymy na te stojące na jego głowie kolce i jakoś cieszymy się mniej.
Hm... chyba musimy przedzwonić do Pikusia i powiedzieć o konieczność przeprowadzenia drugiej serii interwencji. Pikuś bowiem chyba odkrył w sobie niedostrzegalny wcześniej talent do skłaniania ludzi do zmian image'owych na głowie - po wpłynięciu na "swoją nieoficjalną polówkę" z rozpędu wpłynął też na tą "swoją oficjalną połówkę". Spójrzcie tylko, co nasza ulubiona WAG ma teraz na głowie.
Powiedziałybyśmy, że jakoś tak średnio nam się podoba, że chyba wolałyśmy ją w tych długich falach z waka waki, ale a) nie chcemy zostać posądzone o żółć oraz b) to Pikusiowi ma się podobać, nie nam. No i samej Shakirze trochę też.
*** Ledwo co w zeszłym tygodniu wspominałyśmy, że przełom jesieni i zimy jest w Hiszpanii sezonem na autobiografie , a Bojan już wybiega w światła reflektorów dzierżąc swoją własną przy piersi. Nosi ona wdzięczny tytuł "Moja Barca" i opowiada o jego drodze z La Masii na Camp Nou.
Z jednej bardzo lubimy jak 21 latkowie wydają swoją autobiografie, ale z drugiej, skoro tytuł jest jaki jest, może później już nie być odpowiednio aktualna? Mniejsza jednak o to, większa o to, jak nasze Bojaniątko prezentowało się na premierze swojej autorskiej książki
Bojan, dziecko, kto Cię wypuścił w takim stroju z domu? Gdyby tyko Pep to widział dałby Ci szlaban do końca roku. A narzekałyśmy na jeansy Torresa....
*** Zmieniamy jednak dekoracje i zmierzamy do Sevilli, do rodzinnego miasta Sergio Ramosa, który to zabawił tam w zeszłą niedzielę. Co takiego robił tam Sergio? Wyjątkowo nie wybrał się na korridę, lecz zabrał swojego szwagra na wspólne oglądanie meczu Hiszpania - Argentyna w Pucharze Davisa. A na tę podniosłą okazję wyjął z szafy najelegantszą i najróżowszą ze swoich koszul....
Nie rozumiemy stylu Sergio Ramosa, nie chcemy rozumieć, nie możemy - pozostaje nam więc nam tylko pokorna akceptacja. I minuta ciszy, by uczcić wystające spod sweterka różowe mankiety,
(minutę ciszy dla różowych mankietów wystających ze sweterka później)
*** Kiedy zaś wspominamy już o modowych wpadkach naszych hiszpańskich byczków, nie możemy nie wspomnieć o tym co wydarzyło się na ostatnim meczu Barcy. Co jak co, ale dzień przed El Clasico nie wypada nam faworyzować którejkolwiek ze stron. Kiedy więc młodziki biegały sobie zdobywając bramki na trybunach zasiadła w pełni gotowa do lansu pierwsza drużyna, a pośrodku niej jego samozwańczy król....David Villa, król Villa, który postanowił nam oficjalnie przedstawić swoją nową przyjaciółkę - szarą wełnianą czapeczkę z daszkiem.
Hm....Hm...całkiem urocza czapeczka.
Naprawdę David? NAPRAWDĘ?
*** Na koniec mała zagadka - nie, nie ta z serii "Gdzie jest Wally?", ale ta z serii "Znajdź Xabiego Alonso". A żeby go znaleźć nie trzeba nawet patrzeć na twarze zgromadzonych w tunelu Królewskich, perfekcja rzuca się w oczy sama, już z daleka.
*** To zaś przypomniało nam, że obiecałyśmy wam dziś rozwiązanie zeszłotygodniowej zagadki, zagadki, która prezentowała się tak:
...i wywołała istną burzę w komentarzach, co do tożsamości posiadacza czarnego beretu. Cóż, nie będziemy dłużej trzymać Was w niepewności. Oto Xabi i Puyol spożywający smaczny posiłek w domu tego pierwszego ku marketingowej chwale firmy "La gula del Norte".
Xabi krzątający się w kuchni...Xabi starannie nakrywający do stołu...Xabi uśmiechający się rozkosznie nad talerzem...