Chciałybyśmy pójść kiedyś na imprezę z Guillaumem Samiką

Bo tak właśnie doszłyśmy do wniosku, że byłby z niego świetny kompan różnego rodzaju eskapad.

Do takich przemyśleć natknęły nas dwa niezależne od siebie materiały, które jakimś dziwnym trafem dostały się w nasze ręce niemal równocześnie. Pierwszy z nich to naprawdę bardzo bardzo ciekawy wywiad z Francuzem z plusliga.p l (część z Was już go pewnie zna), w którym Samik wpada w ostra polemikę z dziennikarzem na temat oceny jego występów w lidze rosyjskiej, dissuje halę Jastrzębskiego i Żory oraz dzieli się swoją życiową filozofią:

Każdy, kto mnie zna wie, że lubię ryzyko, proste ścieżki nie są dla mnie. Jestem takim niespokojnym typem, który ciągle poszukuje. Ale też, w każdym miejscu potrafię się odnaleźć, znaleźć dla siebie coś ważnego, pożytecznego. Lubię ludzi, jestem otwarty, towarzyski. Siedzenie w domu, stagnacja nie są dla nie. Ja muszę żyć.

No i patrzcie, nie wiedziałyśmy, że z tego Samika taka barwna postać. A drugi wspomniany materiał wywołuje u nas jeszcze szerszy uśmieszek pod nosem. Jest nim mianowicie telewizyjny wywiad dla serbskiej telewizji, w którym Guilleume towarzyszy serbska siatkarka Sanja Tomasevic i jej rodaczka, koszykarka Jasmina Ilic ( serbskie koszykarki biorą nam ostatnio Ciacha szturmem ). Nie, nie mamy pojęcia z jakiej okazji w tym towarzystwie znalazł się nasz Samik, ale co do tego, że ma tam sobie "time of my life" wątpliwości żadnych nie mamy:

 

I coś nam mówi (a dokładnie pobieżna analiza mowy ciała), że siatkarz i pani z prawej poznali się, ekhm, dość dobrze.

P.S. Niespodzianka, niespodzianka. Po wpisaniu nazwiska koszykarki z lewej w Google, dostałyśmy takie na przykład rezultaty:

embed
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.