Słodka "zemsta" Arsenalu

Kanonierzy właśnie pozyskali czternastoletniego synka Joana Laporty. To się nazywa ironia losu.

Pamiętacie początki sagi "Powrót Cesca"? Działo się to wszystko za kadencji Joana Laporty, który najpierw zaatakował angielskie kluby (głównie Arsenal) za to, że wykorzystują różnice w przepisach i podpisują kontrakty z niepełnoletnimi graczami trenowanymi w Hiszpanii - na przykład z Fabregasem czy Pique. Laporta nazywał to ironicznie "wędkowaniem".

W każdym razie to on rozpoczął proces rekonkwisty, dość sprawnie sprowadził Pikusia i rozpoczął starania o odzyskanie Fabregasa, dokończone już przez nowego prezesa - Sandro Rosella.

A teraz najlepsza część. Syn Joana Laporty - Guim będzie grał w Arsenalu. Śmieszne? Na szczęście obędzie się bez skandalu, to nie jest tak, że Wenger postanowił podebrać La Masii czternastoletniego chłopca (na takie rzeczy nie pozwoliłoby chyba nawet najbardziej liberalne prawo). To mama, która przeprowadziła się wraz z synem do Londynu przepisała go ze szkółki Barcy do Kanonierów.

Mimo wszystko nie chciałybyśmy być teraz w skórze Joana Laporty.

PS. Swoją drogą, uważacie, że handel czy podpisywanie kontraktów z nastolatkami to krok w dobrą stronę? Nam się czasem wydaje, że niedługo agenci będą sprzedawali pięcioletnich osesków o wyróżniającej się koordynacji fizycznej...

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.