No bo przyzwyczaiłyśmy się, że jak twitter, to albo Jaime Alguersuari, albo Jack Wilshere . Owszem, Mark miał momenty, które kazały nam zastanowić się nad życiem, losem i naszym miejscem we wszechświecie, ale do królestwa twitterowego absurdu gdzie niczym w Starożytnym Rzymie rządzą niepodzielnie dwaj królowie, było mu zawsze daleko. Teraz zresztą też nie jest tak znowu blisko, ale powyższe zdjęcie urzeka i rozbraja, zwłaszcza z mistrzem drugiego planu Felippe, no i tym podpisem...
Podpis cokolwiek zabija. Ale w sensie, że ta "ball" jest jakoś skorelowana z uśmiechem Alonso, Webbo? Buhaha, doprawdy...
Przy okazji, jak już jesteśmy przy twitterze ( a właśnie, właśnie, śledzicie nas? ) to może pomożecie nam rozwiązać zagadkę tego listu?
Harry? To Twoja sprawka?
*Oj dobra, dobra, przecież wiemy, że Fernando potrafi się uśmiechać. Ale wolimy wierzyć, że nie zdarza się to zbyt często, i tylko wtedy kiedy Webbo patrzy.