Soczi 2014. Niesamowita drużyna! Polki ze srebrem w drużynie [SYLWETKI]

Katarzyna Bachleda-Curuś, Natalia Czerwonka, Katarzyna Woźniak i Luiza Złotkowska - w Vancouver zdobyły brąz, teraz srebro. Która jest już matką, która chodzi z polskim brązowym medalistą, a która poświęciła dla sportu wszystko?

Jeśli można wskazać Polkę, która z medalu w Soczi cieszy się najbardziej, to jest to chyba Natalia Czerwonka. 25-latka była członkinią drużyny, która zdobyła brąz w Vancouver, ale nie wystąpiła wówczas w ani jednym wyścigu. Była rezerwową, a jak się okazało, organizatorzy nie przyznawali w takich przypadkach medali. Na pocieszenie została odznaczona Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Czerwonka, czyli w końcu medal

Po zawodach wraz z koleżankami kupiły sobie nowe sukienki, buty i poszły w tany. - Buty miałyśmy idealnie takie same, a wszystkie sukienki były czarne. Ja kupiłam taką balową, lekko za kolano. Nadal mam ją w szafie i czekam, kiedy będzie można ją wykorzystać - opowiadała smutna po igrzyskach. Teraz może będzie miała okazję ją założyć. Albo kupić sobie zupełnie nową jako pełnoprawna medalistka.

Bo zawodniczka klubu Cuprum Lubin się nie zniechęciła. Trenowała, studiując jednocześnie w AWF w Krakowie. Stała się podstawową zawodniczką, zmieniając w podstawowej trójce Woźniak. W tym składzie Polki zostały wicemistrzyniami świata w 2013 roku, a Czerwonka wydatnie się do tego przyłożyła.

- Wcale nie uważam się za liderkę zespołu - mówiła skromnie. - W drużynie cała czwórka jest najważniejsza, każda z nas ma do zrealizowania swoje zadania, bez których wyniku nie będzie. Wiem, że teraz rywalki upatrują w nas faworytki imprezy, ale trzeba pamiętać, że to jest olimpiada, gdzie o medalach decydować będą setne sekundy. Jestem jednak pewna, że każda z nas da z siebie więcej, niż sądzi, że może dać - podkreślała przed igrzyskami.

Wszystko poświęciła dla sportu

Kariera Czerwonki zaczęła się w Lubinie na niepełnowymiarowym torze. Ten otwarty w 1977 roku obiekt ma tylko 250, a nie standardowe 400 metrów.

- Sportowiec chcący pojechać na olimpiadę musi się swej dyscyplinie poświęcić bez reszty - mówiła Czerwonka przed wyjazdem na igrzyska. - Sukces sporo kosztuje. Mnie zostaje trochę czasu na studia. Teraz zaczynam drugi stopień, czyli studia magisterskie w AWF w Krakowie. Na zgrupowaniach po treningu jest trochę czasu na odpoczynek i wtedy realizuję swoją pasję i czytam książki. Uwielbiam to, po prostu je pochłaniam. Na jakąś dyskotekę będzie czas może w kwietniu, a na chłopaka trochę później. Przecież ciągle jestem młoda - przypominała.

Marzenia Złotkowskiej się spełniają

- Przed czterema laty do Vancouver leciałam z myślą: "Co będzie, to będzie". Teraz oczekiwania są wyższe. Nie zważając na to, co mówi opinia publiczna i różnej maści eksperci, mam swoje marzenia - mówiła przed igrzyskami Złotkowska.

27-letnia Polka pochodzi z podwarszawskiego Milanówka, ale od lat trenuje na południu Polski, obecnie w klubie LKS Poroniec.

Jako jedyna była członkinią wszystkich medalowych polskich drużyn: brązowych z igrzysk w Vancouver oraz brązowej z MŚ w Heerenveen z 2012 roku i srebrnej z MŚ w Soczi z 2013.

Przed rywalizacją drużynową Złotkowska była dobrej myśli. - Wystarczy spojrzeć na wyniki biegu na 1500 m, a więc zbliżonego do dystansu w drużynówce. W najlepszej piętnastce są cztery Holenderki i trzy Polki, a także po jednej łyżwiarce z innych krajów. To o czymś świadczy - mówiła, jak się okazało, proroczo.

W sobotę cieszyła się podwójnie, bo jest dziewczyną członka brązowej polskiej sztafety Jana Szymańskiego.

Bachleda-Curuś, czyli ostoja spokoju

34-letnia Bachleda-Curuś to najbardziej doświadczona z Polek. Soczi to jej czwarte igrzyska i drugie, na których zdobyła medal.

Jest już żoną i mamą. Córka Hanna przyszła na świat niespełna rok po igrzyskach w Vancouver. - Najpierw skupiłam się na naprawianiu swojego zdrowia, potem była ciąża. To wszystko miało jakąś tam logikę - wspomina.

W Soczi zaczęła od siódmego miejsca na 3000 metrów, ale została zdyskwalifikowana za przekroczenie linii. Na 1500 metrów miała szósty czas, najlepszy z Polek. To ona jest liderką i ostoją ekipy.

- Przypominam dziewczynom, że w Kanadzie nikt się z nami nie liczył, bo byłyśmy najniżej rozstawione. Tu nasza pozycja jest inna, dlatego tym bardziej musimy się skupić i bardzo dokładnie przejechać każdy wyścig - mówiła przed rywalizacją drużynową.

To jej najbardziej z całej kadrze zależy na zadaszonym torze w Polsce. Bardzo źle znosi dłuższą rozłąkę z córką. Raz nie było jej w domu pięć tygodni. - To był koszmar. Zresztą to było widać, bo dwa pierwsze starty były super, ale ten trzeci w Astanie, w piątym tygodniu rozłąki, to była kompletna klapa. Do końca sezonu udało się jednak uniknąć takich wyjazdów. Wracałam do domu wbrew związkowym władzom, ale jak widać, to w niczym nie przeszkadzało. Lepsza jest przecież szczęśliwa matka niż sfrustrowana matka - przyznała.

Woźniak także na medal

Do Vancouver jechała jako najmłodsza w zespole złożonym z nieznanych wówczas szerzej zawodniczek. Na pierwszym treningu w Kanadzie łyżwą przecięła sobie ścięgno Achillesa, miała założone cztery szwy. Zamiast na tor powinna trafić na stół operacyjny. Ale jednak wystartowała i w zespole ze Złotkowską i Bachledą-Curuś zajęła trzecie miejsce, w decydującym o brązowym medalu biegu wyraźnie pokonując Amerykanki. Ich medal był pierwszym od 50 lat zdobytym przez polskich panczenistów na igrzyskach.

Do Soczi Woźniak jechała jako rezerwowa. - Faktycznie, gdzieś ta forma z początku sezonu jej uciekła, technika nie jest w pełni dopracowana, ale ta dziewczyna ma moc! Może nas wszystkich zaskoczyć - przekonywał Norbert Kwiatkowski, trener WTŁ Stegny, w którym Woźniak wychowała się i w którym trenuje do dziś.

Po awansie do finału polska ekipa podjęła decyzję, że zamiast Czerwonki w finale pojedzie Woźniak. Wszystko po to, by uniknąć sytuacji z Vancouver, kiedy rezerwowa została bez medalu. Holenderki były za mocne, pokonanie ich wymagałoby cudu.

Boom na łyżwiarstwo?

- Zrobimy wszystko, żeby dostrzeżono także nas. Adam Małysz przez lata pracował na popularyzację skoków, teraz Justyna Kowalczyk robi furorę i promuje narciarstwo biegowe. To są wielkiej klasy sportowcy cieszący się zasłużoną sławą - zapowiadała Czerwonka. - Ważne, że nasze sukcesy zaczęły przyciągać do klubu dzieci. Coraz więcej młodych ludzi na Podhalu zamiast na narciarstwo stawia na łyżwy - wtóruje jej Złotkowska.

- Uważam jednak za olbrzymie nieporozumienie, że w plebiscycie "Przeglądu Sportowego" i TVP zabrakło miejsca w czołowej dziesiątce dla Zbyszka Bródki, który wygrał Puchar Świata na 1500 metrów - tłumaczyła Czerwonka przed igrzyskami. Teraz jej kolega z kadry zostanie doceniony, podobnie jak ona i pozostałe srebrne panczenistki.

Korzystałem z tekstów:

"Natalia Czerwonka z Lubina startuje w Soczi" Grzegorza Szczepaniaka (Wrocław.Sport.pl)

"Luiza Złotkowska o igrzyskach w Soczi: Chyba każdy marzy o medalu" Jarosława Kowala (Kraków.Sport.pl)

Katarzyna Woźniak ma moc Piotra Wesołowicza (Warszawa.Sport.pl)

Ciąża i rodzicielstwo polskich sportsmenek Tomasza Kalemby (Eurosport.Onet.pl)

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone

Więcej o:
Copyright © Agora SA