Skoki narciarskie. Adam Małysz: Jest rozczarowanie. Trzeba spiąć pośladki i pokazać, kto tu rządzi

- Nie możemy mówić, że się nic nie stało, że wszystko było pięknie i super. Trzeba spiąć pośladki i w niedzielę pokazać, kto tu rządzi - mówi Adam Małysz. W sobotę na dużej skoczni w Innsbrucku w konkursie indywidualnym w ramach MŚ w Seefeld Kamil Stoch był piąty, Dawid Kubacki 12., Piotr Żyła 19., a Jakub Wolny 40. Wygrał Markus Eisenbichler. W niedzielę zawody drużynowe. Transmisja w Eurosporcie, relacja na żywo w Sport.pl o godz. 14.45.
Zobacz wideo

Mistrzem świata Eisenbichler, wicemistrzem kolejny Niemiec, Karl Geiger, brąz dla Kiliana Peiera – takie rozstrzygnięcia przyniósł sobotni konkurs na Bergisel.
Dla nas były to zawody rozczarowujące. Czy lepsza będzie niedzielna „drużynówka”? Stefan Horngacher uznał, że w niej warto będzie wstawić do składu Stefana Hulę w miejsce Jakuba Wolnego.

Łukasz Jachimiak: Błyskawicznie po konkursie indywidualnym poinformowałeś nas, że w niedzielnej drużynówce będzie skakał Stefan Hula, a nie Jakub Wolny. Dlaczego Stefan Horngacher tak zdecydował?

Adam Małysz: Widać, że Kuba się pogubił. Jest załamany. Dostał dużą szansę i widać, że mocno się tym przejął. Za bardzo chciał. Mówiłem o tym Kubie. Mówiłem: „Kuba, widać po tobie, że za bardzo chcesz. Tak się nie da skakać, nie da się skakać, myśląc, że mam potężną szansę. Trzeba to robić jak zawsze, jak w zwykłych zawodach, nie myśleć, że to mistrzostwa świata”.

Hula nie mógł skakać w piątek i sobotę – co robił przez ten czas?

- Regenerował się. Nabierał siły. Większość piątku spędził w hotelu ze względu na złą pogodę, ale w sobotę było piękne słońce, więc mam nadzieję, że skorzystał. Miał przyjechać na skocznię. Wierzę, że nabrał sił. Choć dla wielu to jest zaskoczenie, że on będzie skakał, pewnie dla niego również. Stefan Horngacher przed konkursem indywidualnym powiedział Stefanowi Huli, że on w Innsbrucku nie wystartuje wcale, że ma się szykować na Seefeld. Na pewno Stefanek jest zaskoczony zmianą decyzji.

Nie żałujecie, że nie zabraliście na mistrzostwa sześciu zawodników i nie mieliście teraz do wyboru też Maćka Kota?

- Nie, większy problem by był, kogo wybrać.

O niedzieli jeszcze pomówimy, teraz powiedz, jak oceniasz sobotni konkurs indywidualny.

- Jak popatrzymy na Kamila, to zobaczymy, że pierwszy skok zepsuł. Drugi skok miał bardzo dobry, tylko troszkę mu szczęścia zabrakło. Gdyby jechał w końcówce drugiej serii, miałby lepsze warunki i inaczej mógłby się konkurs dla niego skończyć. Ale to tylko gdybanie, lepiej się skoncentrować na drużynówce i na konkursie w Seefeld.

Po kwalifikacjach mówiłeś nam, że boisz się o Piotra Żyłę. Po sobotnim konkursie boisz się o niego mniej?

- Zdecydowanie mniej. Naprawdę. Głęboko wierzyłem, że jeśli Stefan z nim porozmawia, to będzie lepiej. Rozmawiali w piątek i w sobotę, i może nie było jeszcze tak dobrze, jak oczekiwałem, ale pomogło. Jak Piotrek ma problemy, to często u niego przychodzi bardzo szybki przeskok na superskoki. Tydzień temu w Willingen jeszcze w serii próbnej nic nie było, a później skoczył dwa razy pięknie. On się rozpędza. I mam nadzieję, że punkt kulminacyjny osiągnie w niedzielę.

Jesteś rozczarowany, że ani Żyła, ani Stoch, ani Kubacki nie osiągnęli tego punktu w sobotę?

- Jestem trochę zawiedziony. Wiemy doskonale, że stać nas nie zdecydowanie więcej. Wygrali najlepsi, patrząc na to, jak wyglądały tu wszystkie skoki, też treningi. Kilian Peier z medalem, najlepszy Markus Eisenbichler, który do tej pory nie wygrał żadnego Pucharu Świata, ale skakał przepięknie, tylko że zawsze jakiś błąd popełniał. A tu na mistrzostwach potrafił się skoncentrować w stu procentach, narty nie wykrzywiał, leciał prosto, wygrał i to nie jest jakaś niespodzianka.

Trochę kontrowersji wzbudziły zdjęcia pokazujące momenty lądowań Stocha i Stefana Krafta w pierwszej serii. Zauważyliście to?

- Nie dostaliśmy takiego sygnału, a jak się stoi na wybiegu, to trudno jest oszacować odległość dokładnie co do pół metra czy metra.

Są takie zdjęcia, z których wynika, że pomyłka wynosi raczej półtora metra niż pół.

- Aż półtora? To dużo. Warto przeanalizować i pokazać jury, że jakieś błędy popełnia. W końcu to też są ludzie. Niestety, tak bywa. Ale na pewno częściej i więcej kontrowersji wzbudza punktacja sędziowska. Sędziowie często dają takie noty, które nie powinny się pojawiać. Ale to też są tylko ludzie.

Kamila w sobotę bardzo docenili. W obu seriach dostał od nich najwięcej punktów, w drugiej miał nawet notę marzeń – „20”.

- Nie dziwię się, bo to był przepiękny skok. Kamil często dostaje wysokie punkty. Ale z Dawidem rozmawialiśmy, bo był rozczarowany, że niskie noty dostał. Mówi: „Fajnie wylądowałem, w locie się fajnie czułem, nigdzie mnie tam nie wahlowało”. Mówię mu to: „To jest tak, że jak przeskoczysz zieloną linię, to punkty dostaniesz większe”. Później obserwował i mówi: „Kurczę, masz rację”.

To teraz jeszcze raz o „drużynówce” – Niemcy wyglądają na bardzo mocnych, Austriacy na mocnych, a my mamy problemy. Jak będzie w niedzielę?

- Po sobocie faktycznie jest rozczarowanie. Każdy, nasi zawodnicy oczywiście też, oczekiwał czegoś zdecydowanie więcej. Nie możemy mówić, że się nic nie stało, że wszystko było pięknie i super. Trzeba spiąć pośladki i w niedzielę pokazać, kto tu rządzi. Wiem, że będzie ciężko. To co zrobili Niemcy, bardzo ich podbudowało. Inni też nabrali wiary. Takim Niemcom będzie się luźniej skakało. Nam luźno nie będzie, bo będziemy bronić mistrzostwa świata. Ale dołożymy wszelkich starań, żeby było dobrze. A właściwie zawodnicy dołożą, bo my to tylko możemy ich wspierać.

Mówisz, że trzeba pokazać, kto rządzi, czyli nie brałbyś w ciemno na przykład brązu?

- Na pewno nie biorę. No gdzie? To tak, jakby się poddać bez walki. Wiemy, co było tydzień temu w Willingen [Polska wygrała „drużynówkę” z przewagą aż 79,2 pkt nad drugimi Niemcami], pamiętamy też Lahti. Tam w drużynie nie stanęliśmy na podium [było czwarte miejsce], ale dzień później w konkursie indywidualnym były przepiękne skoki Kamila, Dawid spisał się dużo lepiej, Piotrek też, nawet „Młody” [Wolny], który wydawał się zestresowany po drużynowym, w tym indywidualnym skakał bardzo dobrze. Jesteśmy optymistami. Wierzymy, że jutro zawodnicy będą skakać bardzo, bardzo daleko. Nasi zawodnicy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.