"Popkultura", "Wimbledon" i inne wielkie słowa. Turniej Czterech Skoczni nadal ekscytuje

Skoki narciarskie, czyli sport uprawiany zawodowo przez 400 osób, stał się w Niemczech i Austrii istotną częścią masowego przeżywania emocji. Podczas 64. Turnieju Czterech Skoczni telewizja ARD liczy nawet na sześciomilionową oglądalność.

We wtorkowe popołudnie na skoczni Schattenbergschanze w Oberstdorfie rozpocznie się 64. Turniej Czterech Skoczni. Głównymi faworytami są Niemiec Severin Freund i Słoweniec Peter Prevc. Ten drugi wygrał poniedziałkowe kwalifikacje i wystąpi w najbliższym konkursie z numerem 1.

Zielone wzgórza i "blackout"

Rok temu podczas pierwszych zawodów 63. TCS w Bawarii w najlepsze rozhulała się zamieć. Problemy z gęstym opadem śniegu mieli nie tylko organizatorzy i widzowie, ale też sami zawodnicy, których przy lądowaniu niebezpiecznie hamował błyskawicznie zbierający się puch. Właśnie dlatego poważny upadek zaliczył Simon Ammann (uderzył twarzą w zeskok), bliski kraksy był również Michael Hayboeck.

Grudzień 2015 w Oberstdorfie jest jednak znacznie cieplejszy niż przed rokiem. Ostatnio w Alpach Algawskich zdecydowanie przyjemniej chodziło się w swetrze i okularach słonecznych, niż w puchowej kurtce, kapturze i rękawicach. W niedzielę słupki rtęci w niemieckim miasteczku pokazywały aż 14 stopni, a prognozy na wtorek przewidują, że skoki odbędą się w temperaturze połowie niższej. To istotna różnica, ale poza skocznią wciąż dominować będzie zieleń.

Brak śniegu to dla organizatorów nic nowego. Gdy aura nie sprzyja, to śnieg ciężarówkami zwozi się z gór, po czym się go konserwuje. Dzisiejsza technologia zna co najmniej kilka sposobów na utrzymanie białej pokrywy. Chodzi między innymi o używanie specjalnych środków chemicznych, ale też o przykrywanie śniegu specjalną folią. Te rozwiązania zastosowano na Schattenbergschanze.

O ile kilka stopni powyżej zera nie stanowią problemu, to brak prądu już tak. Podczas rozgrywanego w poniedziałek pierwszego oficjalnego treningu po skokach zaledwie sześciu zawodników w Oberstdorfie nastąpił "blackout". Awaria prądu doprowadziła nie tylko do braku światła, zatrzymania wind i wyciągów, ale też spowodowała duże problemy w dostawie mobilnego internetu. Ostatecznie po kilkunastu minutach przerwy udało się przeprowadzić konkurs.

Nie ma F1, nie ma piłki, ale jest "Wimbledon"

Co w rozgrywanym na przełomie roku konkursie jest tak niezwykłego? - Już jako mały chłopiec chciałem wygrać Turniej Czterech Skoczni. Brak tego trofeum w twojej galerii tworzy poczucie pustki. Najlepszym przykładem jest Simon Ammann, który zdobył wszystko, co było do zdobycia. Z wyjątkiem TCS. I to mu doskwiera - przekonuje Hannawald.

Niemcy i Austriacy nie są znudzeni skokami. I choć z wyliczeń Der Tagesspiegel wynika, że mówimy o sporcie, który zawodowo uprawia 400 osób, to w tych krajach stał się on istotną częścią masowego przeżywania emocji. Wpływ na to miało wieloletnie przystosowanie sportu na potrzeby telewizji, ale też bardzo ciekawe osobowości.

- Punktem odniesienia zawsze jest piłka nożna. Jeśli sport ma być interesujący, to nie może trwać dłużej niż mecz - przekonuje Walter Hofer, dyrektor Pucharu Świata i osoba, która w znacznym stopniu przyczyniła się do popularyzacji skoków narciarskich. Dlatego przez 23 lata kadencji Austriaka o ponad połowę zmniejszono liczbę skoczków, kibicom ułatwiono odczytywanie odległości i wprowadzono przelicznik punktowy za wiatr.

Tym, co dodatkowo odróżnia Turniej Czterech Skoczni jest system KO (skrót od nokaut). Zawodnicy startują w parach, przegrany odpada. Wyjątkiem jest pięciu tzw. lucky loserów, którzy z najwyższymi notami wchodzą do drugiej serii. W przeszłości tę formę prowadzenia konkursów wykorzystywano jako grę psychologiczną - faworyci omijali kwalifikacje, przez co startowali w ostatniej parze, nakładając na rywala większą presję.

Zdaniem Niemców skoki weszły do popkultury. Der Tagesspiegel w swojej zapowiedzi turnieju twierdzi, że ubiegłoroczna oglądalność telewizyjna na średnim poziomie 5,5 mln może w teraz wzrosnąć aż o 25 procent. Dodatkowo organizatorzy spodziewają 100 tysięcy kibiców pod skoczniami, a hymn zawodów został wykonany w popularnym niemieckim talent show.

- Co więcej, nie ma wtedy ani Formuły 1, ani piłki nożnej - twierdzi Hannawald. - To nasz Wimbledon. Od 30 lat jestem na miejscu i zawsze wracam tu z przyjemnością - twierdzi w rozmowie z sportschau.de Dieter Thoma, inna legenda niemieckich skoków.

Niemcy mają chrapkę, Słoweńcy Prevca. A Polacy?

Od siedmiu lat w tym prestiżowym turnieju na najwyższym stopniu podium stają tylko Austriacy. Perełka dyscypliny, jaką jest TCS, zdaje się być najlepszym unaocznieniem tej hegemonii. Ale w tym roku ich passa może zostać przerwana.

Czy w najbliższych dniach nastąpi zatem zmiana warty? Niemcy mają swojego bohatera, zwycięzcę generalnej klasyfikacji Pucharu Swiata 2014/15, Severina Freunda. - Faworyci to Peter Prevc i Freund właśnie - twierdzi Sven Hannawald, który jako jedyny w historii triumfował w TCS wygrywając zarazem wszystkie cztery konkursy.

Według Hannawalda ubiegłoroczny sukces Freunda pokazał, że 27-latek jest w pełni dojrzałym zawodnikiem. A to może być najistotniejsze w turnieju, gdzie przede wszystkim trzeba skakać bardzo równo. Zwycięzcą przecież jest ten, którego suma wszystkich not po ośmiu skokach będzie najwyższa. Nie ma miejsca na ani jedną wpadkę.

Prevc w ubiegłym roku przegrał z Freundem wyścig o Kryształową Kulę podczas ostatniego konkursu w Planicy. Eksperci już wtedy byli jednak pewni - wielkie zwycięstwa Słoweńca są jedynie kwestią czasu. Czy właśnie nastąpił czas rewanżu? - Prevc w tej chwili odskoczył wszystkim. Pokazał to w Engelbergu. Przyjemnie się go oceniało - mówi Ryszard Guńka, sędzia międzynarodowy.

A Polacy? Skaczą słabo. W kwalifikacjach Kamil Stoch był dopiero 33., Stefan Hula 22., Maciej Kot 27. i Piotr Żyła 49. - Na pewno nie mamy prawa wymieniać Kamila Stocha w gronie faworytów do zwycięstwa w Turnieju Czterech Skoczni - mówi wiceprezes Polskiego Związku Narciarskiego, Andrzej Wąsowicz.

- Pamiętajmy, tutaj nie da się zaplanować zwycięstwa. Ten turniej jest bardzo specyficzny. Musisz przystosować się do czterech konkursów na przestrzeni zaledwie kilku dni. Dodajmy do tego jeszcze stres podróży i wiele innych małych czynników... Wygra najlepiej przystosowany - przekonuje "Hanni".

Follow @p_korzeniowski

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.