Turniej Czterech Skoczni. Pierwszy trener Stocha: Kamil zaatakuje w Bischofshofen

- Bardzo się cieszę, że Kamil wreszcie zaczyna skakać równo. To jest ważniejsze nawet od podium w Innsbrucku, bo pokazuje, że nasz zawodnik jest już groźny dla każdego - mówi po drugim miejscu Kamila Stocha w Innsbrucku pierwszy trener w jego karierze - Stanisław Trebunia-Tutka. - W Bischofshofen Stoch zaatakuje podium imprezy. Ma szansę na nie wskoczyć - twierdzi szkoleniowiec. Kwalifikacje do niedzielnego konkursu w sobotę o godz. 16.15. Transmisje: TVP Sport i Eurosport, relacja na żywo w Sport.pl

Relacje na żywo w twoim smartfonie. Pobierz aplikację Sport.pl LIVE ?

W piątek na skoczni Bergisel lepszy od Stocha był tylko Gregor Schlierenzauer. W pierwszej serii konkursu Austriak wykorzystał świetne warunki atmosferyczne i przy wietrze wiejącym mu pod narty z prędkością 0,99 m/s uzyskał odległość 131,5 m. "Schlieri" zyskał też na decyzji Aleksandra Pointnera. Trener Austriaków, widząc, że nad skocznią pojawiły się korzystne podmuchy, poprosił jury o obniżenie belki startowej, za co Schlierenzauer otrzymał dodatkowo 4,2 pkt. W sumie nowy lider Turnieju Czterech Skoczni po pierwszej serii konkursu wyraźnie prowadził, mając na koncie 130,3 pkt. Drugi na półmetku rywalizacji w Innsbrucku był Anders Bardal. Norweg przy minimalnym wietrze pod narty (0,14 m/s) wylądował na 125. metrze i do Austriaka tracił 9,7 pkt.

W finale Bardal i zajmujący po pierwszej serii trzecie miejsce Anders Jacobsen (w identycznych warunkach jak jego rodak skoczył 127 m, ale otrzymał niższe noty od sędziów i przegrywał z Bardalem o 0,4 pkt) mieli zaatakować Schlierenzauera.

Kroku faworytowi gospodarzy dotrzymał tylko czwarty na półmetku Stoch, który tak jak "Schlieri" skoczył 123 m. Bardal po lądowaniu na 120. metrze spadł na trzecie miejsce, a Jacobsen po skoku na 117,5 m zajął ostatecznie siódmą pozycję, tracąc do Austriaka aż 23,2 pkt. W efekcie jego przewaga w całym 61. TCS wynosząca przed Innsbruckiem 12,5 pkt przed konkursem w Bischofshofen zmieniła się w stratę 10,7 pkt.

Stoch w klasyfikacji turnieju przesunął się z miejsca siódmego na szóste, a do trzeciego Toma Hildego traci 11,3 pkt.

- To jest strata do odrobienia, zresztą przed Innsbruckiem Hilde był lepszy od Kamila o ponad 20 punktów [dokładnie o 21,6 pkt], więc nasz zawodnik już pokazał, ile potrafi odrobić - mówi Trebunia-Tutka. - Najbardziej się cieszę, że Kamil wreszcie zaczyna skakać równo. To jest nawet ważniejsze od podium w Innsbrucku, bo pokazuje, że nasz zawodnik jest już groźny dla każdego. W Bischofshofen Stoch na pewno zaatakuje podium imprezy i ma szansę na nie wskoczyć - dodaje trener.

Trebunia-Tutka przyznaje, że Bergisel w Innsbrucku to ulubiony obiekt Stocha ze wszystkich, na jakich trzeba rywalizować w Turnieju Czterech Skoczni. Ale doświadczony trener wcale się tym nie martwi. - Nie jest tajemnicą, że jak się ma odpowiednią formę, to dobrze skacze się wszędzie. Kamil wygląda teraz na jednego ze zdecydowanie najmocniejszych zawodników na świecie. Wrócił do czołowej "10" PŚ [po zawodach w Innsbrucku zajmuje właśnie 10. miejsce], dużej presji nie czuje, bo jego celem na TCS była pozycja w pierwszej "szóstce" i ma to już na wyciągnięcie ręki, więc teraz może spokojnie powalczyć o więcej - analizuje Trebunia-Tutka.

- Wierzę, że w Bischofshofen znów zobaczymy naszych zawodników w głównych rolach. Cieszę się, że poza Kamilem coraz lepiej skacze też Maciek Kot. Jest równy, dwa razy z rzędu kończył konkurs w czołowej dziesiątce, widać, że w tej chwili należy do ścisłej, światowej czołówki - kończy szkoleniowiec.

Kamil Stoch ? drugi w Innsbrucku

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.