Nowy rok, nowa forma. Po tym, jak nie wszedłem do drugiej serii konkursu w Oberstdorfie, chciałem dobrze zacząć 2013. Pierwszy raz jestem w dziesiątce, od razu piąty. Zawody były fajne, warunki nie miały wpływu na wyniki. Większości skoczków wiało w plecy, to był spokojny konkurs, jury nie mieszało belkami. Ze wszystkiego jestem zadowolony.
Sylwester minął spokojnie, choć o północy była kanonada jakby zaczęła się II wojna światowa. Nie mogłem spać, uciszyło się po mniej więcej 30 minutach. Przed drugim skokiem byłem spokojny, miałem wszystko poukładane w głowie, nie myślałem, które zajmuję miejsce, tylko koncentrowałem się na tym, co zrobić. Cieszyłem się chwilą.
Jacobsen mnie zadziwia, nie wiem, czy będzie w stanie wygrać wszystkie konkursy. Jeszcze w Innsbrucku może być najlepszy, ale już w Bischofshofen Austriacy mu raczej nie pozwolą. Nie, że dokonają jakiegoś sabotażu, po prostu oni zawsze tam dobrze skaczą. I w końcu wygra ktoś inny. Presja jest ogromna. Jacobsen miewa takie problemy po wyjściu z progu, skacze agresywnie, narty mu falują. Ale zachowuje przy tym wielki spokój i opanowanie. Skacze na granicy, wystarczy minimalny błąd, żeby ją przekroczyć, i potem w powietrzu widać efekty.