Dobrze, że już koniec. To był bardzo dobry występ. I mój i drużyny. Popsułem trochę ostatni skok, znowu ta fatalna szybkość na progu. 1,5 km/h słabiej niż najlepsi, to za dużo. Muszę w końcu popracować nad tym, by narty jechały lepiej i szybciej.
(Rozmawialiśmy, kiedy skoczył Martin Schmitt, Małysz popatrzył na tablicę z wynikami)
Ja cię gwiżdżę! Niemcy o 0,1 punkta wygrali! Niesamowite! Słyszałem o kłopotach Hannawalda, podobno miał problemy ze ścięgnem Achillesa. Chyba je sobie naderwał podczas tego upadku w konkursie na K-120. On jest bardzo kruchej budowy, widać to po nim, nawet, kiedy idzie. Wygląda trochę jak robot. I mógł sobie coś naciągnąć, dlatego pewnie tak skakał. Bo forma raczej mu nie uciekła. Pucharu Świata mi nie odda. Będziemy walczyć.
Nie jestem zmęczony igrzyskami, wszystkie konkursy były dobrze porozkładane w czasie. Najgorsze było tylko to poranne, bardzo wczesne wstawanie. Było ciężko, jak musieliśmy się podnieść o 5.30 rano. Zanim doszedłem do siebie, musiało minąć trochę czasu. Nie wiem, co teraz będziemy robić, koncentrowaliśmy się na zawodach. Tajemnicą są prezenty dla córki.
Iza na pewno przygotuje dobry obiad na mój przyjazd. U nas zawsze jest smaczne jedzenie, a ja nie jestem wybredny. Ale specjalnych wymagań nie mam. Niech to będzie niespodzianka. Nie obawiam się powitań w Polsce, może ich nie będzie?