Zdzisław Ambroziak: Bohater i zwycięzca

Zdzisław Ambroziak: Bohater i zwycięzca

To był fenomenalny konkurs. Każdy ze śmiałków podczas zawodów na wielkiej skoczni w Salt Lake City mógł obejrzeć jak w zwierciadle swoje sukcesy, nadzieje, błędy, także bezradność. Choćby Japończycy, ze swoją kosmiczną technologią, tradycjami i pieniędzmi. Austriacy, którzy jak nikt inny prawie walkowerem oddali najważniejszą imprezę w roku. Wreszcie Niemcy, dowodzeni przez cały sztab zawodowców, którym z całych igrzysk, które miały być ich benefisem, musi na razie wystarczyć jeden medal Svena Hannawalda.

Tymczasem prawdziwymi bohaterami stali się dwaj wspaniali sportowcy. Niesamowity Szwajcar Simon Ammann, dwudziestoletni dzieciak, który niesiony olśniewającym impetem niedzielnego zwycięstwa na K-90 powtórzył złoto także w konkursie na najbardziej prestiżowej skoczni. On już przeszedł do historii sportu.

Drugim bohaterem jest nasz Adam. Rzadko zdarzają mi się chwile prawdziwej euforii przy okazji zawodów sportowych, ale tym razem wiem na pewno, że Małysz nie przegrał. Walczył wspaniale, wytrzymał napięcie, presję i oczekiwania milionów Polaków i po raz drugi stanął na olimpijskim podium. Mnie osobiście dwa medale olimpijskie zdobyte przez Polaka nie pozostawiają żadnego niedosytu.

Jednak bądźmy realistami. Okrutna prawda igrzysk i sportu jest taka, że zwycięzca zgarnia całą pulę. Adam Małysz zasłużenie pozostanie polskim bohaterem. Ale zwycięzcą w Salt Lake City jest Simon Ammann.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.