Mówi Adam Małysz: A gdzie medal?

- Złoto Szwajcara to trochę niespodzianka, ale na pewno polscy kibice się cieszą, bo Niemiec nie wygrał... - powiedział po konkursie Adam Małysz.

Mówi Adam Małysz: A gdzie medal?

- Złoto Szwajcara to trochę niespodzianka, ale na pewno polscy kibice się cieszą, bo Niemiec nie wygrał... - powiedział po konkursie Adam Małysz.

Jak się Pan czuje po konkursie?

- Wspaniale. Cieszę się, że wszystko skończyło się tak wspaniale. Bo przecież w pierwszej serii omal nie upadłem. Naprawdę niewiele brakowało, a nie utrzymałbym równowagi. Narta wpadła w jakąś dziurę, która została chyba po czyimś upadku, albo ktoś w tym miejscu "zakantował" nartą. Dobrze, że nie leżałem.

Komu dedykuje Pan medal?

- Wszystkim Polakom. Kibicom, którzy tu wspaniale mnie dopingowali. Żonie, córce...

A jak Pan oceni wyniki konkursu i złoty medal dla Szwajcara?

- To trochę niespodzianka, ale na pewno polscy kibice się cieszą.

Dlaczego?

- Bo Niemiec nie wygrał.

A jak będzie na dużej skoczni?

- Po skoku Ammanna podszedł do mnie Hannawald i powiedział, że dziś wygrał Szwajcar. Ale potem palcem pokazał na dużą skocznię i dodał: a tam, będziemy walczyć my... My będziemy lepsi tam.

Jest Pan pierwszym polskim medalistą zimowej olimpiady od 30 lat.

- To na pewno powód do zadowolenia i radości. Wszyscy chyba na to czekali. Ale najbardziej ja.

Jakie warunki były dziś na skoczni?

- Świetne. Przede wszystkim powietrze było lepsze, dobrze niosło. Ale znowu miałem słabą prędkość na progu. O kilometr byłem wolniejszy od Hannawalda. To trochę za dużo.

Na skoczni nie dostał Pan medalu...

- No właśnie, gdzie jest mój medal? (śmiech). Dostałem kwiaty, ale rzuciłem je polskim kibicom. A prawdziwe wzruszenie ogarnie mnie dopiero po ceremonii wręczania medalu.