- Wspaniale. Cieszę się, że wszystko skończyło się tak wspaniale. Bo przecież w pierwszej serii omal nie upadłem. Naprawdę niewiele brakowało, a nie utrzymałbym równowagi. Narta wpadła w jakąś dziurę, która została chyba po czyimś upadku, albo ktoś w tym miejscu "zakantował" nartą. Dobrze, że nie leżałem.
- Wszystkim Polakom. Kibicom, którzy tu wspaniale mnie dopingowali. Żonie, córce...
- To trochę niespodzianka, ale na pewno polscy kibice się cieszą.
- Bo Niemiec nie wygrał.
- Po skoku Ammanna podszedł do mnie Hannawald i powiedział, że dziś wygrał Szwajcar. Ale potem palcem pokazał na dużą skocznię i dodał: a tam, będziemy walczyć my... My będziemy lepsi tam.
- To na pewno powód do zadowolenia i radości. Wszyscy chyba na to czekali. Ale najbardziej ja.
- Świetne. Przede wszystkim powietrze było lepsze, dobrze niosło. Ale znowu miałem słabą prędkość na progu. O kilometr byłem wolniejszy od Hannawalda. To trochę za dużo.
- No właśnie, gdzie jest mój medal? (śmiech). Dostałem kwiaty, ale rzuciłem je polskim kibicom. A prawdziwe wzruszenie ogarnie mnie dopiero po ceremonii wręczania medalu.