Dariusz Wołowski: Sfrustrowani

Dziewiąte miejsce w Bischofshofen, gigantyczna strata 41,9 pkt. do zwycięzcy Svena Hannavalda, spadek z drugiego miejsca na czwarte w klasyfikacji generalnej 50. Turnieju Czterech Skoczni - ostatni konkurs tegorocznego TCS był najgorszym startem Adama Małysza od grudnia 2000.

Dariusz Wołowski: Sfrustrowani

Dziewiąte miejsce w Bischofshofen, gigantyczna strata 41,9 pkt. do zwycięzcy Svena Hannavalda, spadek z drugiego miejsca na czwarte w klasyfikacji generalnej 50. Turnieju Czterech Skoczni - ostatni konkurs tegorocznego TCS był najgorszym startem Adama Małysza od grudnia 2000.

Bo od zwycięstwa w poprzednim TCS Polak tylko raz był ósmy, w japońskiej Hakubie, ale wtedy upadł w pierwszej serii.

Od początku tej edycji TCS zdecydowany faworyt skakał słabiej. Jednak cały czas do wczoraj trzymał się czołówki. "Idzie ku lepszemu" - powtarzał Małysz. W Bischofschofen było jednak źle. Cóż, mieliśmy dzięki Małyszowi wystarczająco dużo sportowej frajdy, żeby zachowywać się lojalnie i trzymać za niego kciuki w trudnej chwili. Na pewno wielki mistrz skoków na to zasłużył.

Nie umiem jednak zrozumieć tych, którzy by wyjaśnić porażkę Polaka - sugerują, że Hannawald osiągnął formę w niedozwolony sposób. Słyszeliśmy w komentarzu w TVP Krzysztofa Miklasa, że Niemcy zachowują się tajemniczo, prowadzą jakąś grę, i że "świąteczna dieta bardzo Hannawaldowi posłużyła".

Przez rok pokazywaliśmy światu uradowaną twarz po kolejnych zwycięstwach Małysza, może powinniśmy potrafić pokazać jakąkolwiek po porażce. A nie popadać w histerię i bzdurzyć, że jeśli ktoś wygrał z naszym - znaczy, że oszukuje. Pamiętajmy, że poza Hannavaldem i Schmittem lepsi od Małysza byli wczoraj również inni. Dla nas (szczególnie dla trenera Tajnera) ważniejsze od "martwienia się", dlaczego rywale skaczą lepiej, jest pytanie "czemu Małysz zgubił wielką formę". Bo z tego może wyniknąć coś pozytywnego: czyli powrót na szczyt polskiego mistrza.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.