• Link został skopiowany

Espen Bredesen, były rekordzista świata w lotach dla Gazety: Można skoczyć i 300 metrów

Skok 300-metrowy jest możliwy. Trzeba by jednak wybudować większe skocznie. Jeśli zostaną one odpowiednio skonstruowane, zdrowie zawodników będzie narażane mniej niż na dzisiejszych mamutach - mówi Gazecie Espen Bredesen, były rekordzista świata w skokach narciarskich.

Krzysztof Malewski: W końcu ubiegłego sezonu fantastyczny rekord świata w lotach ustanowiony przez Mattiego Hautamaeki (231 m) wywołał dyskusję o tym, ile człowiek jest w stanie skoczyć na nartach. 69 lat minęło od przekroczenia granicy 100 metrów, a 11 lat od pokonania granicy 200 metrów. Jak długo będziemy czekać na skoki 300-metrowe?

Espen Bredesen: Zaraz, zaraz. Najpierw trzeba skakać 250 metrów. Na skoczni w Planicy, która jest największa na świecie, nie da się już polecieć dalej. No, może 1-2 metry dalej od Hautamaekiego.

11 lat temu w Planicy Toni Nieminen poszybował na odległość 200 metrów, a Hautamaeki poleciał 31 metrów dalej. W czym nastąpił postęp?

- Przede wszystkim skocznia została przebudowana, umożliwiając skoki na dalszą odległość. Mniejsza jest różnica wysokości między progiem skoczni a bulą. W moim rekordowym skoku na 209 metrów w 1994 roku lądowałem mniej więcej w tym samym miejscu co Hautamaeki w skoku na 231 metrów.

Kiedyś FIS nie punktował skoków powyżej 191 metrów. A kiedy zaczął to robić, zdawało się, że pierwszym, który poleci poza granicę 200 metrów, będzie Espen Bredesen.

- Słabo skakałem na pierwszym treningu i szybszy był Toni Nieminen. Ale następny rekord był już mój.

Czy dla skoczka ważne jest przekraczanie takich barier?

- Wydaje mi się, że bardziej dla historii i dla dziennikarzy. Skoczek chce pokonać siebie, swój rekord życiowy, wygrać mistrzostwa, oddać dobry skok.

Czy to znaczy, że nie żałuje Pan, że nie był pierwszym, któremu udało się pokonać granicę 200 metrów?

- Żałuję, oczywiście.

Czy realne są loty 300-metrowe?

- Na pewno tak. Do tego trzeba będzie jednak przebudować skocznie albo zbudować nowe. W Norwegii był plan skonstruowania obiektu o 250-metrowym punkcie K. Wydaje mi się, że nie da się zahamować tego trendu, można go tylko trochę opóźnić. Przecież to, co przykuwa uwagę publiczności, to rekordy. A przy obecnych przepisach FIS stoimy pod ścianą i nie ruszymy się spod niej. Teraz obowiązuje przepis, że różnica między progiem skoczni a zeskokiem nie może być większa niż 135 metrów. Jeśli te ograniczenia zostaną zniesione, sport zyska, sponsorzy więcej zarobią i będzie ciekawiej dla publiczności.

Czy skoczkowie nie czują się wykorzystywani w tej grze o duże pieniądze? Igra się z ich bezpieczeństwem i zdrowiem. Skoki na dłuższe odległości są bardziej niebezpieczne.

- Skoki są dzisiaj coraz bardziej bezpieczne, bo skocznie są bezpieczniejsze. Niebezpieczeństwo nie tkwi w tym, jak daleko się leci, ale na jakiej wysokości. Zawodnik, który leci siedem metrów nad zeskokiem, ryzykuje znacznie bardziej, niż przelatując na wysokości metra.

Czy upadł Pan kiedykolwiek podczas skoku?

- Zdarzało mi się, ale nigdy na mamuciej skoczni.

Ale skoczkowie nie kryją, że bardziej się boją skakać na dużych skoczniach?

- Teraz skacze się na mamutach coraz więcej i zawodnicy coraz bardziej się do nich przyzwyczajają. Jednak strach chyba nikogo nie opuszcza. I na pewno rośnie na mamuciej skoczni.

Czy do dłuższych skoków nie potrzeba czegoś więcej niż większych skoczni? Czy styl "V" jest optymalny?

- Kiedyś zdawało nam się, że optymalny jest styl klasyczny. Może teraz ktoś wyliczy, że aby uzyskać dłuższą odległość, należy przed samym lądowaniem wyrzucić ramiona do przodu. Nie wiem. Specjaliści na pewno też będą pracować nad bardziej nośnym sprzętem - nartami i kombinezonami.