Małysz przed konkursem w Garmisch-Partenkirchen

Adam Małysz i Apoloniusz Tajner przyznają: - Błysku to w tych skokach nie ma. Na razie mamy do czynienia z przebłyskami, takimi jak drugi skok w Oberstdorfie, który dał Małyszowi awans z 21. na 9. miejsce

Na treningu w Kuusamo Małysz pokonał rywali o kilka metrów. Podobnie było w Engelbergu, gdy Polak bezapelacyjnie wygrał trening. W drugiej serii w Oberstdorfie Małysz miał jeden z najlepszych skoków konkursu. Ale to wszystko tylko przebłyski wielkiej formy, takiej jaka w końcu ubiegłego sezonu dała Polakowi dwa złote medale mistrzostw świata w Predazzo i trzeci z kolei triumf w klasyfikacji generalnej PŚ.

Dziś wiele jest skoków nijakich, przeciętnych, takich, do których w wykonaniu Małysza przyzwyczajeni nie jesteśmy. Dlaczego? Gdy Polak skacze gorzej, natychmiast słychać, że miał zły wiatr. Fakt, że w tym sezonie pogoda nie rozpieszcza skoczków, ale aż za dobrze pamiętamy czasy, że wiatr, deszcz, śnieg ani nic na świecie nie potrafiło przeszkodzić w locie polskiemu mistrzowi.

Dziś Małysz nie skacze jak maszyna. Na progu bywa chaotyczny. Jednemu z fotografów obsługujących 52. TCS udało się uchwycić Polaka w momencie wyjścia z progu. W chwili odbicia lewa część ciała jest o ułamki sekund szybsza od prawej. Lewa noga już wyprostowana, prawa jeszcze lekko ugięta. Lewa ręka już prosta w stawie łokciowym, w pozycji do lotu; prawa dopiero idzie w górę, jeszcze ułożona równolegle do tułowia. Adam spóźnia odbicie, a poza tym nie jest ono tak atomowe jak w czasach, kiedy próg pod nim trzeszczał. - Za bardzo szarpię na progu, urywam skok - mówił Małysz w Oberstdorfie.

- Skacze na 90 proc. możliwości - stwierdza Tajner. Jeszcze nie wszystkie kawałki układanki pasują do siebie. - Ciągle czegoś szukam, szukam formy - mówi Małysz z uśmiechem. - Ten drugi w Oberstdorfie skok dał mi nadzieję. Sam byłem w szoku, że poleciałem tak daleko. Skakanie, cztery lata, na tym samym, najwyższym poziomie jest trudne. Ja bardzo chcę, walczę, ale nie wiem, na co pozwoli mi forma.

Małysz nie rozdziera szat, nie narzeka, nie widać nerwowości, spięcia. Bo przecież żaden z współczesnych skoczków nie osiągnął tyle co on i nikt nie może mieć silniejszego przekonania o swoich możliwościach. - Małysz lepiej skacze po nowym roku: w styczniu, lutym, marcu... - mówi jeden z fińskich dziennikarzy szukający tak jak my wszyscy reguł w skokach narciarskich.

Fenomenalny lot Sigurda Pettersena w drugiej serii konkursu w Oberstdorfie (143,5 m) wylansował Norwega na zdecydowanego lidera w stawce skoczków. Z sześciu konkursów tego sezonu tylko Pettersen i Ljökelsöy zwyciężali więcej niż raz i właściwie tylko Norwegowie wydają się już być w formie. Wszyscy inni z Małyszem włącznie dopiero szukają stabilizacji. Jak szybko ją znajdą? - Nigdy nie wolno go lekceważyć, już kilka razy niektórzy rywale mówili, że się skończył, a on ich wtedy karcił... - mówi o Małyszu trener Tajner. No i trzeba przyznać, nikt Polaka nie lekceważy. To on, nazywany "królem przestworzy" i "królem nart z Polski", pokazywany jest kibicom na TCS tak często jak reprezentanci gospodarzy. Na razie jednak ani Polak, ani Niemcy nie są bohaterami turnieju. Jest nim Pettersen i jego trener Kojonkoski, który w dwa lata wyciągnął norweskich skoczków z III ligi na szczyt.

Małysz był najlepszy na świecie przez trzy sezony. Czy kibice mają prawo domagać się od niego by dalej zwyciężał?
Copyright © Agora SA