Nie będzie mistrzostw Polski na Malince. Powód? Bubel

Przez 90 lat historii mistrzostw Polski w skokach narciarskich zawody odwoływano tylko z powodu II wojny światowej lub pogody (raz - w zeszłym roku). W tym roku znów się nie odbędą ale z kuriozalnego powodu: nie działa wyciąg na skoczni w Wiśle-Malince.

- Jest mi wstyd za tych ludzi, którzy zajmują się tą skocznią - mówił przedwczoraj "Gazecie" Adam Małysz. Najlepszy polski skoczek całą niemal karierę czekał, aż zmodernizują skocznię w jego mieście, by nie musiał jeździć na treningi do Zakopanego. Otwartą 17 września 2008 roku skocznię nazwano jego imieniem. Od jesieni nie trenował tam ani razu, bo nie była przygotowana do zimy. W dodatku wyciąg krzesełkowy, który już kilka razy się psuł, nie działa od jesieni w ogóle.

- Właśnie otrzymałem z Akademii Górniczo-Hutniczej ekspertyzę na temat wyciągu. Jest miażdżąca. Wykryto wiele usterek, a właściwie trudno to nazwać usterkami. Ta kolejka zwyczajnie nie nadaje się do użytku - mówi Grzegorz Kotowicz, dyrektor szczyrkowskiego Centralnego Ośrodka Sportu, który zarządza skocznią. Kotowicz został dyrektorem we wrześniu 2009 roku. Od czasów początku budowy skoczni dyrekcja COS-u, czyli inwestora, zmieniała się kilka razy.

Używany wyciąg krzesełkowy ma w tej chwili dwanaście lat i został zamontowany jako wyciąg jednoosobowy, tymczasem woził dwuosobowe kanapy. Jest mało prawdopodobne, by został uruchomiony przed 19 lutego. Wtedy miały się odbyć w Wiśle mistrzostwa Polski.

- Zaraz wyślemy zapytania do wykonawcy skoczni - czy, na kiedy i za ile byliby w stanie przywrócić wyciąg do stanu używalności. Ale w tej chwili nie można nawet wykluczyć zdemontowania wyciągu i zastąpienia go innym - mówi Kotowicz.

- Wniosek z ekspertyzy jest taki, że kolejka w ogóle nie powinna być czynna! Podjąłem decyzję, by ją wyłączyć, i okazała się słuszna. Dla mnie życie czy zdrowie skoczków jest ważniejsze niż wynik sportowy, ryzykować nie będę - podkreśla dyrektor COS-u.

Polski Związek Narciarki zna sytuację, wczoraj na sesji Rady Miejskiej w Wiśle dyskutowano o skoczni i mistrzostwach. W środę na Malince odbył się trening kadry A. Skoczków wywoził na górę... samochód terenowy!

- Nie wyobrażam sobie, by przy tak poważnej imprezie stosować takie metody. To zawody o zbyt wielkiej skali. Dlatego czekamy jeszcze na oficjalne pismo z COS-u w sprawie wyciągu, ale jeśli nie będzie czynny, to właściwie podjęliśmy już decyzję. W takim przypadku mistrzostwa Polski w skokach narciarskich na dużej skoczni się nie odbędą. Odbędą się tylko na normalnej - w Szczyrku. No i zostaną oczywiście rozegrane mistrzostwa w kombinacji norweskiej - też na Skalitem - zapowiedział Andrzej Wąsowicz, wiceprezes PZN-u.

- Nie przenosimy tych mistrzostwa do Zakopanego, bo ustaliliśmy, że raz będą się odbywać w Tatrach, raz w Beskidach. Konkurs w Zakopanem był ledwie miesiąc temu, w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia - dodał Wąsowicz.

Wygląda na to, że wybudowana za 46 milionów złotych skocznia będzie stać na razie bezużyteczna. Gdy w okresie świątecznym ferie spędzał w Wiśle prezydent Bronisław Komorowski, odbył się tam dla niego jeden pokazowy trening. Rano dziewięciu skoczków wyszło piechotą na górę i czekało na prezydenta. Gdy się zjawił, oddali swe skoki i prezydenta zaproszono na kolejny punkt programu.

Jan Szturc, wujek i pierwszy trener Adama Małysza, pracuje w Wiśle Ustroniance od lat. Teraz ma swoim klubie głównie juniorów. - Nieczynna Malinka nie przeszkadza mi w treningu tak bardzo, gdyż moich chłopcy trenują raczej na mniejszych obiektach. Na Malinkę zabierałem czasem starszych, by się oswoili z dużym obiektem. Ale ta sytuacja nie daje dobrego świadectwa ani wykonawcy skoczni, ani ludziom, którzy ten wyciąg ściągnęli. Ktoś powinien ponieść konsekwencje. Jak to jest możliwe, że taki wyciąg został zamontowany na tak nowoczesnej skoczni? To jest karygodne - uważa Szturc. Używany, dziesięcioletni wyciąg kosztował około 5 milionów złotych. Był minimalnie droższy od trochę krótszego, ale nowego wyciągu na Skalitem i kosztował mniej więcej tyle samo co zamontowany półtora roku temu nowy wyciąg na Wielkiej Krokwi w Zakopanem.

- Za tę cenę można było w Wiśle zamontować nowiutkiego Doppelmayera, ale wykonawca w skomplikowanej procedurze przetargowej zdecydował się na taki bubel - ocenia Wąsowicz.

11 i 12 marca na skoczni mają odbyć się finałowe zawodu Pucharu Kontynentalnego - drugiego najważniejszego po Pucharze Świata cyklu pod auspicjami Międzynarodowej Federacji Narciarskiej. Za pół roku - Letnie Grand Prix, a za rok - Puchar Świata. Na kiedy wyciąg będzie gotowy? Jak zwykle w naszym kraju - "jak najszybciej". Cokolwiek to oznacza, można się było domyślać podczas Pucharu Świata w Zakopanem. Pozwolenie na organizację masowej imprezy wydano w poniedziałek przed zawodami, bo nowy pawilon skoczni, który miał być gotowy w listopadzie, nie został wykończony.

Komentarz Marcina Hetnała

Pech, czy niekompetencja?

Hasło przebudowy Malinki rzucono w 2002 roku. Największa skocznia w Beskidach była wtedy mocno przestarzała, a w Wiśle mieszka przecież Adam Małysz. Wypadało mieć obiekt, który przynosi dumę, nie wstyd. Budowa szła jak po grudzie, brakowało pieniędzy. Malinka stała się obiektem przepychanek finansowo-politycznych. Nie udało się wykupić przeznaczonych pod budowę gruntów. Dlatego wybrano kiepski, ryzykowny i kosztowny projekt z przeciwstokiem, pod którym przebiega droga wojewódzka nr 942. Z tego powodu skocznia ma małe trybuny, ale jest też mnóstwo niewykorzystanej przestrzeni. W 2006 roku na Malince osunęła się ziemia i trzeba było przerwać prace na półtora roku. Okazało się, że źle wykonano badania geologiczne. Umacnianie zabrało dodatkowy czas i pieniądze. Ostatecznie koszty skoczni szacowane początkowo na ok. 9 milionów złotych zamknęły się sumą... 46 milionów. Na skoczni jest około 700 miejsc siedzących, dodatkowo wchodzi maksymalnie 8-10 tysięcy widzów (na Wielką Krokiew w Zakopanem nawet 30 tysięcy). Nie da się wybudować stałych trybun bez kosztownego wzmacniania terenu po bokach zeskoku. A teraz wyszła sprawa wyciągu. Można się zastanawiać, czy skocznia jest pechowa? Ale może to skocznia ma pecha do niekompetentnych ludzi?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.