Gdy Domen Prevc pojawia się na skoczni, można oczekiwać, że wydarzy się coś niesamowitego. Na koniec zeszłego sezonu Pucharu Świata w Planicy pobił rekord świata w długości lotu, uzyskując 254,5 metra. Kilka dni później w Zakopanem podczas pokazowych zawodów Red Bulla poleciał najdalej w historii Wielkiej Krokwi - aż na 150,5 metra. Teraz błysnął na koniec letniego sezonu przygotowującego zawodników do olimpijskiej zimy.
Słoweniec startował w konkursie Letniego Pucharu Kontynentalnego w Klingenthal. Już na treningu i w serii próbnej prezentował się ze świetnej strony i było wiadomo, że w zawodach będzie go stać na bardzo daleki skok. Jury przed jego próbą obniżyło belkę do 15., ale i to nie zatrzymało Prevca. Oddał wręcz niebywały skok.
152 metry - tyle pokazał pomiar odległości po tym, jak Prevc lądował w przysiadzie daleko za rozmiarem skoczni w Klingenthal. Tak daleko w letnich warunkach na skoczni, lądując na igelicie w oficjalnych zawodach, nie skoczył jeszcze nikt w historii. Ten wynik można byłoby zatem uznać za igelitowy rekord świata.
Ale pozostało tylko gdybanie. Tak świetnym wynikiem Domen Prevc cieszył się zaledwie kilka minut, bo niedługo później pojawiła się informacja o jego dyskwalifikacji. Ta dotyczyła nieprzepisowego kombinezonu.
W komunikacie jury, który pojawił się w live timingu z konkursu, opisano, że złamany został punkt 4.4 zasad dotyczących sprzętu używanego przez skoczków. Ten dotyczy sprawdzania kombinezonów, więc wygląda na to, że po zmierzeniu stroju Prevca ten okazał się za duży.
Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) zapowiadała, że przyczyny dyskwalifikacji będą szeroko tłumaczone - że będą podawane konkretne dane dotyczące tego np. o ile centymetrów i w jakim miejscu kombinezon zawodnika przekroczył przepisy. I choć podczas zawodów takich szczegółów nie otrzymaliśmy, to w raporcie z zawodów można już przeczytać, że kombinezon Prevca był za duży o dokładnie jeden centymetr.
Słoweniec nie był jedynym zawodnikiem zdyskwalifikowanym za zbyt duży kombinezon w pierwszej serii - nieco później podobna informacja pojawiła się w kontekście Norwega Robina Pedersena.
Po wyczynie Prevca konkurs w Klingenthal toczył się dalej, ale ze względu na bardzo wietrzne warunki był już wielokrotnie przerywany i przeciągany. Na szczęście udało się go dokończyć. Zwyciężył Szwajcar Sandro Hauswirth (134 i 135,5 metra) przed Rokiem Oblakiem (141,5 i 137,5 metra) ze Słowenii i Niemcem Felixem Hoffmannem (134,5 i 133 metry).
Najlepszym z Polaków w zawodach okazał się ósmy Kacper Tomasiak. Skoczek, który walczy o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej cyklu, uzyskał 132,5 i 127,5 metra. Po sobotnim konkursie pozostał liderem "generalki", ale 13 punktów odrobił do niego Jonas Schuster. Austriak w drugiej serii awansował aż o 13 pozycji i ostatecznie był piąty.
Przed ostatnim konkursem LPK Tomasiak ma 32 punkty przewagi nad Schusterem. Jedynie matematyczne szanse pozostały innemu Austriakowi - Clemensowi Aignerowi, który po sobocie w Klingenthal traci do Tomasiaka już 91 punktów. Finałowe zawody zaplanowano na godzinę 10:00 w niedzielę. Skoczek jednocześnie walczy też o kwotę startową dla Polski na pierwsze tygodnie zimy, w Pucharze Świata. Do tego wystarczy mu już tylko 17. miejsce w niedzielnej rywalizacji.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!