Tradycyjny niedzielny konkurs lotów w Planicy dla Top 30 klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Ta rywalizacja dla fanów skoków oznacza tylko jedno - czas na napisy końcowe. Przez całą zimę emocjonowaliśmy się konkursami na skoczniach całego świata. Szkoda, że udział reprezentantów Polski w tych emocjach nie był tak duży, jak byśmy sobie tego życzyli. Jednak kolejny sezon będzie nową erą. Erą trenera Macieja Maciusiaka, który zastąpi na stanowisku szkoleniowca kadry A Thomasa Thurnbichlera. Czy będzie to lepsza era? Cóż, kibice i eksperci są sceptyczni, ale pozostaje wierzyć oraz życzyć trenerowi i skoczkom, by niejedne usta zamknęli.
Jeszcze przed ostatnim konkursem wiedzieliśmy już praktycznie wszystko. Kryształowa Kula z Puchar Świata trafi w ręce Austriaka Daniela Tschofeniga. Austriacy wygrają w cuglach Puchar Narodów. Z kolei Mała Kryształowa Kula za loty jeszcze przed finałową rywalizacją została zdobyta przed Domena Prevca. Słoweniec pokazał zresztą w serii próbnej, dlaczego to on jest obecnie lotnikiem nad lotnikami, wygrywając ją po locie na 238. metr. Z Polaków najlepszy w niej był 10. Paweł Wąsek (222 m).
Naszych reprezentantów w tym konkursie teoretycznie powinno być tylko dwóch (Zniszczoł i Wąsek). Tylko tylu ich mamy w Top 30 klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Jednak z czołowej trzydziestki zabrakło kilku skoczków. Norwegowie nadal są zawieszeni za oszustwa, a Michael Hayboeck i Philipp Raimund dobrowolnie odpuścili. Stąd w rywalizacji udział mogli wziąć Kamil Stoch (31. w PŚ), Dawid Kubacki (35.), i Jakub Wolny (36.).
Rywalizację dla Polaków otworzył właśnie Wolny, który poleciał spokojne 205,5 m i po pierwszej serii zajmował 26. miejsce. Krócej od niego poleciał Dawid Kubacki, ledwie przekraczając 200 m (201 m), co pozwoliło mu wyprzedzić jedynie trzech zawodników. Znacznie lepszy od nich obu okazał się Kamil Stoch. Do ponad 230-metrowego lotu z serii próbnej sporo zabrakło, ale 215 metrów to też solidna próba, dająca 20. lokatę po pierwszej serii.
Petardę za to odpalił Aleksander Zniszczoł. W serii próbnej Polak poleciał aż 234,5 metra i tak mu się to spodobało, że w pierwszej serii konkursowej zrobił dokładnie to samo. Efekt? Rewelacyjne 7. miejsce po pierwszej serii i strata 7,8 pkt do podium, czyli na skoczni mamuciej nie tak znowu dużo. Paweł Wąsek z kolei też skoczył naprawdę bardzo ładnie, konkretnie 224,5 metra, co dało 12. pozycję przed serią finałową.
W walce o podium swoje show ponownie rozkręcili Słoweńcy, którzy nieśmiało zaczęli "romansować" z 250. metrem, bo zarówno Domen Prevc (245 m), jak i Anże Lanisek (247,5 m) daleko od niego nie byli. Ten drugi pobił swój rekord życiowy, a przy okazji po pierwszej serii był na prowadzeniu z małą jednak przewagą 3,6 pkt nad Domenem. Dodajmy, że w przerwie między seriami symboliczny ostatni skok w karierze oddał Michael Hayboeck. Poleciał ponad 230 metrów i pożegnał się z karierą w naprawdę godnym stylu.
W drugiej serii klasyfikacja wewnętrzna Polaków się nie zmieniła. Dawid Kubacki poprawił się co prawda o 2 metry (203 m), ale że Jakub Wolny postawił na powtarzalność i poleciał dokładnie tyle samo, co w pierwszej serii (205,5 m), to Kubacki najsłabszym z Polaków pozostał, kończąc na 28. miejscu (26. Wolny). Za to Kamil Stoch postanowił zakończyć sezon z przytupem i oddał piękny lot na równo 230. metr, co pozwoliło mu awansować na 15. pozycję.
W świetnym stylu swój najlepszy sezon w życiu zakończył też Paweł Wąsek. Polak poleciał 230,5 metra i choć to paradoksalnie nie dało mu awansu, a wręcz spadek na 13. pozycję. Przy czym po tak znakomitym poziomie Wąskowi raczej większej różnicy to nie zrobiło. Krótko po Wąsku weszliśmy w czołową dziesiątkę, a co za tym idzie w walkę o podium.
W niej kapitalnie spisał się Aleksander Zniszczoł! Polak poleciał wspaniałe 238 metrów (mimo że bujało nim w powietrzu niebywale) i po swoim skoku był na pierwszym miejscu. Rywale jednak nie spali i odpowiadali równie doskonale. Właściwie to cała czołowa dziesiątka poza Gregorem Deschwandenem nie zeszła poniżej 230 m. Niemniej Zniszczoł zakończył konkurs na najlepszym w sezonie 7. miejscu.
Tak jest proszę państwa! To nie pomyłka, to nie błąd! W drugiej serii Domen Prevc pokazał, że urodził się po to, by latać! 254,5 m! Po ośmiu latach padł rekord Stefana Krafta, a Planica odzyskała miano absolutnie największej skoczni na świecie. Prevc mimo takiego wyczynu nie wygrał konkursu, bo kombinacja obniżonej belki, warunków i pięknego lądowania na 241,5 m dała triumf Anże Laniskowi. Jednak z całym do niego szacunkiem, to zakończenie sezonu miało tylko jednego bohatera i jest nim DOMEN PREVC!