• Link został skopiowany

Niebywałe, jak w Planicy poleciał Żyła! Tak Polacy żegnali trenera

- Nie jestem aktualnie w super formie, ale zrobiłem wszystko, co mogłem i byłem częścią drużyny, która wygrała! - cieszył się w Planicy Kamil Stoch. To było piękne pożegnanie austriackiego trenera naszej kadry. Ale - niestety - nie ma żadnych szans, że tak pięknie jak rozstawialiśmy się ze Stefanem Horngacherem w 2019 roku, powiemy sobie "do widzenia" również teraz z Thomasem Thurnbichlerem.
Piotr Żyła
screeny z TVP Sport

Wszyscy czterej Polacy znaleźli się w top 10 nieoficjalnej klasyfikacji indywidualnej, a drużynowo wygraliśmy zawody, po zaciętej walce z Niemcami. I to mimo że kończący konkurs Piotr Żyła dostał od sędziów noty zaledwie 11,5 i dwa razy 12 punktów, bo tylko cudem uratował się przed upadkiem.

Zobacz wideo Polscy skoczkowie mają nowego trenera. Thurnbichler się pożegnał

 To był piękny konkurs w Planicy. Ostatni taki ze Stefanem Horngacherem w roli naszego szkoleniowca. W marcu 2019 roku Austriak przeniósł się do kadry Niemiec i do dziś prowadzi ją z sukcesami. A my właśnie żegnamy się już z trzecim trenerem w ciągu sześciu lat.

Prezes Polskiego Związku Narciarskiego Adam Małysz i trener Thomas Thurnbichler w piątek spotkali się z dziennikarzami w Planicy. Ogłosili, że po trzech latach kończy się praca Austriaka na stanowisku głównego trenera naszej kadry.

W sezonie 2022/2023, zaraz po przejęciu naszej reprezentacji po Michale Doleżalu, Thurnbichler prowadził polskich skoczków do wielu zwycięstw. Ale zimę 2023/2024 i 2024/2025 nasz zespół miał mizerną. Loty obniżyliśmy tak bardzo, że teraz – w ostatniej drużynówce pod wodzą Thurnbichlera – na pewno nie będziemy w stanie pożegnać go zwycięstwem. A nawet nie powalczymy o podium.

Polska bez szans ze Słowenią, Austrią i Niemcami?

W gronie dziesięciu zespołów, które staną do rywalizacji w sobotę na Letalnicy wyższe notowania od naszej czwórki mają Słoweńcy, Austriacy, Niemcy i chyba też Japończycy. Norwegów nie wymieniamy tylko dlatego, że po oszustwach sprzętowych, jakie udowodniono im w trakcie MŚ w Trondheim, ich najważniejsi zawodnicy są zawieszeni. A z norweskimi rezerwami raczej powinniśmy wygrać.

W piątek w Planicy w konkursie indywidualnym 11. miejsce zajął Paweł Wąsek, 14. był Kamil Stoch, 17. Piotr Żyła, a 27. Aleksander Zniszczoł. W drużynówce wystąpi właśnie ta nasza czwórka. W kolejności: Żyła, Zniszczoł, Stoch, Wąsek. Ale w sumie nie ma znaczenia ani skład Polski, ani to, który zawodnik w której grupie wystąpi. Czego byśmy nie wymyślili, jesteśmy zwyczajnie za słabi, żeby powalczyć z najlepszymi.

Szkoda, że podczas ostatniej drużynówki za kadencji Thurnbichlera będziemy mogli tylko ze smutkiem westchnąć, że kiedyś to było...

W 2019 roku, gdy żegnaliśmy Horngachera, czwarty wynik indywidualnie miał Żyła, piąty należał do Jakuba Wolnego, Stoch był w takim zestawieniu ósmy, a Kubacki – dziesiąty. W sumie tamta nasza czwórka wylatała razem notę 1627,9 pkt, o 8,1 pkt wyższą od czwórki z Niemiec. A podium uzupełnili też będący niedaleko – bo w drużynówce w lotach strata 24,8 pkt do zwycięzców jest niewielka – Słoweńcy.

Niesamowity lot Żyły był podsumowaniem

Choć tak naprawdę przewaga Polaków była znacznie większa, gdyby Żyła odrobinę skrócił swój finałowy lot na 242,5 metra i zadbał o dobre lądowanie. Za przeszorowanie rękami po zeskoku sędziowie dali mu bardzo niskie noty – 11,5 i dwa razy 12 punktów. Ale i tamten lot, i cały konkurs był imponujący!

Najkrótszym z ośmiu polskich lotów tamtego dnia było okazałe 221 metrów Stocha. - Oczywiście, nie jestem aktualnie w super formie, ale zrobiłem wszystko, co mogłem – mówił później trzykrotny mistrz olimpijski. Jak to dziś brzmi: nie był w super formie? W końcówce tamtej zimy już nie był, prawda. Ale i tak skończył ją na trzecim miejscu w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Tuż przed Żyłą i Kubackim.

Kubacki po osiągnięciu 229,5 i 230 m mówił tamtego dnia, że odczuwa pewien niedosyt, jeśli chodzi o metry! Ale tak naprawdę nie było mowy o żadnym prawdziwym niedosycie. To było nasze szóste drużynowe zwycięstwo w historii, a pierwsze w lotach. Przypieczętowaliśmy nim drugi w historii Puchar Narodów dla Polski. Pierwszą nagrodę dla najlepszego zespołu w światowych skokach wywalczyliśmy dwa lata wcześniej, w debiutanckim sezonie Horngachera.

Tę drugą Kryształową Kulę Austriak zabrał ze sobą. Oddaliśmy mu ją w dowód uznania i w podziękowaniu za to, że stał się najlepszym trenerem w historii polskich skoków.

Tak żegnał się Horngacher. A jak pożegna się Thurnbichler?

- Z polskim zespołem odnieśliśmy naprawdę wiele sukcesów. Dwukrotnie okazywaliśmy się najlepszą drużyną sezonu, raz zajęliśmy w klasyfikacji końcowej trzecie miejsce. Jestem z tego powodu szczęśliwy. To dla mnie szczególny moment, ponieważ teraz kończę współpracę z Polskim Związkiem Narciarskim. Decyzję podjąłem nie sercem, a rozumem. Muszę myśleć o swojej przyszłości, o rodzinie, stąd mój wybór – tłumaczył Horngacher, który w Niemczech mieszkał wraz ze swoją rodziną. I nadal tam mieszka.

- Nie spodziewałem, że otrzymam od całego zespołu Puchar Narodów na własność. Adam Małysz powiedział, że zasłużyłem na to za ostatnie trzy lata. To dla mnie wielki zaszczyt – dodawał Horngacher.

Co na pożegnanie dostanie Thurnbichler? Oby chociaż zostało mu miłe wspomnienie po ostatniej drużynówce. Jemu i nam wszystkim. Konkurs drużynowy w Planicy odbędzie się w sobotę od godziny 9.30. Transmisja w TVN-ie, Eurosporcie i na platformie MAX. Relacja na żywo na Sport.pl.

Więcej o: