Przed tygodniem tuż przed konkursem skoków narciarskich na dużej skoczni w trakcie mistrzostw świata w Trondheim dziennikarz Sport.pl - Jakub Balcerski - opublikował wideo, na którym widać, jak Norwegowie przeszywają kombinezony swoich zawodników.
Po protestach Polaków, Austriaków i Słoweńców stroje Norwegów zostały dokładnie sprawdzone i jak się okazało, w kombinezony wszyte były sznurki, które miały je usztywniać. Marius Lindvik oraz Johann Andre Forfang zostali zdyskwalifikowani, co doprowadziło do zmian na podium.
Miejsca Lindvika, który był drugi, zajął Jan Hoerl, a na trzecie miejsce wskoczył Ryoyu Kobayashi. Dwa dni po odkryciu skandalu do odpowiedzialności pociągnięci zostali trener pierwszej kadry Norwegów - Magnus Brevik - oraz szef techniczny kadry skoczków - Adrian Livelten - którzy zostali zawieszeni przez norweską federację.
Do dziś do winy nie przyznali się zaś sami zawodnicy. - Jesteśmy kompletnie załamani. Żaden z nas nie skoczyłby w kombinezonie, kiedy wiedzielibyśmy, że jest sfałszowany. Zaufanie do systemu wsparcia było duże, a sztab zawsze ciężko pracował, aby rozwijać konkurencyjny sprzęt i tak jest nadal - przekazali.
W te zapewnienia nie wierzy szef Polskiego Związku Narciarskiego Adam Małysz, który porozmawiał z portalem interia.pl. - Trochę się Norwegowie pogrążają w tym wszystkim. Najgorsze jednak było to, co zrobili na samym początku, kiedy wypierali się wszystkiego i twierdzili, że kombinezony przygotowywali na Raw Air. Sprawy jednak zaszły na tyle daleko, że musieli pochylić głowy i przeprosić. I to było o wiele lepsze zachowanie niż takie kombinowanie, jak na początku - powiedział Małysz.
- Niesamowite jest jednak trzymanie się narracji, że zawodnicy nic nie wiedzieli o praktykach trenerów. To tak nie działa. Zawodnicy muszą wiedzieć, bo inaczej byłoby bez sensu robienie takich rzeczy, gdyby skoczek o tym nie wiedział. Przecież on musi wrócić z informacją zwrotną do trenerów po modyfikacji kombinezonu, czy wiązania. Nie ukrywam, że Norwegom będzie bardzo trudno odbudować zaufanie - dodał.
Małysz dokładnie wypunktował norweskie oszustwa. - Od jakiegoś czasu pokazywaliśmy, że kombinezony Norwegów są nienaturalnie naciągane, bo robiły się im zakładki z materiału przy butach na dole. To już świadczyło o tym, że kombinezon jest sfabrykowany. Gdyby był normalny materiał, to on by się po prostu naciągnął - powiedział.
- W normalnym kombinezonie, bez usztywniających tasiemek, on by się naciągał. Ten sfabrykowany byłby sztywny i nie dałby się naciągnąć. Jeśli nie zmienimy przepisów i systemu kontroli, to nadal będą kombinacje. Na pewno będzie teraz trudniej kombinować, bo teraz FIS zabiera kombinezony. Tu chodzi jednak o maksymalne uproszczenie procedur, by nie trzeba było kombinować - podsumował Małysz.