Przygoda Alexandra Stoeckla z Polskim Związkiem Narciarskim nie trwała długo. Austriak objął funkcję dyrektora ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej latem 2024, by już w lutym 2025 zrezygnować. Rzekomym powodem miały być dość krytyczne słowa Adama Małysza, które ten wypowiedział przed kamerami. Mimo wszystko Stoeckl deklarował, że nie ma żalu. - Nie ma złych odczuć - podkreślał. Od tego czasu raczej nie udzielał się w mediach. Jednak w końcu zabrał głos i to w sprawie jednej z największych afer w historii skoków narciarskich.
Mowa o skandalu, który wybuchł w trakcie mistrzostw świata w Trondheim. Przed konkursem na dużej skoczni dziennikarz Sport.pl Jakub Balcerski ujawnił nagrania, które sugerowały, że Norwegowie manipulowali przy strojach. Już w trakcie rywalizacji posypały się protesty, a po konkursie otworzono kombinezony podopiecznych Magnusa Brevika i zdyskwalifikowano Mariusa Lindvika oraz Johanna Andre Forfanga. Pierwszy z nich stracił srebrny medal.
Sprawa cały czas jest rozwojowa. Wiele osób zabrało już głos w sprawie. Dość długo milczał Stoeckl, który w latach 2011-2024 prowadził tę kadrę i to z sukcesami. Próbowała się z nim skontaktować m.in. "VG", ale bez sukcesów.
W końcu Austriak przerwał milczenie i wystosował krótką wiadomość do norweskiej redakcji. Nie był jednak zbyt wylewny. Co więcej, odpowiedział wymijająco. "Kiedy byłem selekcjonerem reprezentacji, zawsze byłem dostępny dla mediów. Teraz nie biorę czynnego udziału w skokach, dlatego też proszę o zrozumienie, że nie będę już więcej zabierał głosu" - zaznaczył na wstępie.
Tym samym dał jasno do zrozumienia, że nie zamierza komentować jednej z największych afer w świecie skoków. Dlaczego? "Proszę o uszanowanie faktu, że obecnie jestem osobą prywatną i chcę iść dalej" - dodał. Ciekawość mediów i kibiców nie została więc zaspokojona.
Zobacz też: Maski opadły. Tande, Evensen i Jacobsen szokują. Tak oszukiwali.
Co dalej z kadrą Norwegii? Czy zostanie mocniej ukarana za oszustwo? Obecnie skoczkowie rywalizują w Raw Air, ale aż pięciu reprezentantów Norwegii zostało z tej imprezy wykluczonych. Mowa nie tylko o Lindviku i Forfangu, w których kombinezonach wykryto nieprawidłowości podczas MŚ, ale w czwartkowe popołudnie gruchnęły wieści, że do tej dwójki dołączyli Kristoffer Eriksen Sundal, Robin Pedersen i Robert Johansson. Oni także zostali zawieszeni przez FIS. "Nowe manipulacje znalezione u trzech pozostałych Norwegów nie są tym samym, co znaleziono u Lindvika i Forfanga" - czytamy na Sport.pl.