Szkoda, że z kalendarza Pucharu Świata w skokach narciarskich wypadł Szczyrk. Wypadł niezasłużenie. Ale świetnie, że trzeci rok z rzędu obok Wisły i Zakopanego Polska ma jeszcze jedną swoją lokalizację. Skokowe Lake Placid wygląda jak polska kolonia.
Powrót Pucharu Świata do Lake Placid to dla Sandro Pertile jedno z największych osiągnięć w trakcie jego kadencji w roli dyrektora cyklu. Włoch zawsze podkreśla, że skoki wróciły do USA po długiej przerwie i dzięki temu otworzyły się na nowy, gigantyczny rynek. Działacz zachowuje się, jakby trochę zapominał, co tak naprawdę dzieje się od 2023 roku w Lake Placid. Bo tam na trybunach amerykańskich flag prawie nie widać. Można by nawet zażartować, że w zeszłym roku jedyną naprawdę widoczną flagą USA była ta wygenerowana komputerowo w transmisji telewizyjnej na zeskoku, przez FIS.
W pierwszym roku rozgrywania konkursów w Lake Placid bardzo dobrą formę prezentowali polscy skoczkowie i pod MacKenzie Intervale Ski Jumping Complex pojawiło się mnóstwo kibiców z biało-czerwonymi flagami. Pertile mówił wtedy po prostu o "świetnych zawodach" i nie lubił dodawać, czyja to była zasługa. A wręcz upierał się, że to dobra praca komitetu organizacyjnego i promocja zawodów sprawiły, że w USA ludzie rozochocili się na powrót skoków na najwyższym poziomie.
Działacz udawał wtedy, że sukcesu nie przyniosło stworzenie kolejnego miejsca, gdzie można liczyć na dużą frekwencję Polaków, tylko że zadziałało dodanie do kalendarza kraju, którego dawno w nim nie było, i który ma spory potencjał.
W zupełnie innym tonie mówił Adam Małysz, nieco sprowokowany tym, co słyszał z FIS. Prezes Polskiego Związku Narciarskiego aż musiał na to odpowiedzieć. Widząc, że rok temu polscy zawodnicy prezentowali się dużo słabiej, przewidywał, że w Lake Placid tylu kibiców, co w 2023 roku już się nie pojawi. Pertile twierdził inaczej. I musiał się dość mocno zdziwić, gdy zarówno w trakcie zeszłej, jak i obecnej zimy, fanów było tam kilka razy mniej niż dwa lata temu. A i tak większość tego o wiele mniejszego zgromadzenia w 2025 roku znowu stanowią Polacy.
- Amerykanie dzisiaj naprawdę fajnie skaczą, ale ciężko będzie im się przebić u siebie, w amerykańskim świecie, tak, żeby ten sport od razu stał się popularny. Od dwóch lat są rozgrywane zawody w Lake Placid, gdzie w pierwszym sezonie trybuny wypełnili w 99 procentach Polacy. W kolejnym nasi nie skakali dobrze i mówiłem, że będzie ich połowę mniej. I przyszła połowa. Pokazuje to, że dalej w Stanach popularność robią polskie skoki, a nie amerykańskie - mówił tej zimy w Wiśle prezes Małysz.
Teraz w Lake Placid znów widzieliśmy na zawodach nazwy takich miejscowości jak Międzyzdroje, Leżajsk, Inowrocław czy Krościenko Wyżne. W telewizyjnych obrazkach znowu dostaliśmy biało-czerwone flagi, wśród których na przypadkową wyglądała jedna amerykańska. Gdy w pewnym momencie komentujący zawody Michał Korościel chciał powiedzieć na antenie Eurosportu coś o amerykańskiej publiczności, to błyskawicznie sam się poprawił, podkreślając, że przecież 90 proc. widzów pod skocznią stanowią Polacy. Przewinęły się też słoweńskie czy niemieckie flagi, ale nie dało się znaleźć kadru ze skoczni, gdzie nie byłoby widać biało-czerwonych kibicowskich atrybutów.
Jednak szkoda, że w tym roku te wspomniane 90 procent nie jest z prawie 10 tysięcy. Aż tylu widzów przyjechało na skoki w Lake Placid w 2023 roku. Aż tylu ludzi śpiewało wtedy "Mazurka Dąbrowskiego" razem z Piotrem Żyłą i Dawidem Kubackim, gdy ci dwaj wygrali tam konkurs duetów. Później obaj nasi skoczkowie mówili, że odśpiewanie polskiego hymnu z amerykańską Polonią było dla nich wyjątkową chwilą.
Teraz też Kubacki i Żyła spotkali się z Polonią, a razem z nimi na specjalne spotkanie poszła cała kadra. Dla rodaków mieszkających w Stanach przyjazd naszych sportowców jest świętem. Nawet jeśli w zawodach ci sportowy nie błyszczą. W sobotę najlepszy z Polaków Wąsek był jedenasty, a punkty zdobyli jeszcze tylko 20. Kubacki i 25. Zniszczoł.
Po sobotnich zawodach w prosty, ale piękny sposób za obecność na trybunach Polonii podziękował Wąsek. - Co roku tu przyjeżdżają tłumy i nas wspierają. To jest piękne. Inne nacje nam tego zazdroszczą – powiedział lider polskiej kadry w krótkiej rozmowie z Eurosportem.
Okazję do lepszych występów w Ameryce, czyli u siebie nasi skoczkowie będą mieli w niedzielę. Wtedy o godzinie 14.30 odbędą się kwalifikacje, a o 16.00 zacznie się drugi konkurs indywidualny. A jeszcze w sobotę – o 23.00 czasu polskiego – w Lake Placid odbędą się zawody drużyn mieszanych.