Gigantyczna sensacja i rekord Polski na skoczni w USA. Nagle do akcji wkroczyło jury

Jakub Balcerski
Co to był za skok Poli Bełtowskiej?! Polska zawodniczka pobiła rekord kraju i ustanowiła nowy rekord skoczni w Lake Placid, uzyskując 131 metrów w pierwszej serii konkursu otwierającego weekend Pucharu Świata w Stanach Zjednoczonych. Niestety, ten skok przejdzie do historii jako rekord-widmo. Kilkadziesiąt minut później jury zawodów podjęło decyzję o anulowaniu pierwszej serii ze względu na trudne warunki pogodowe i ponownym rozegraniu konkursu za kilka godzin.

Konkurs w Lake Placid odbywał się w niemal ekstremalnych warunkach. Wiał bardzo mocny i zmienny wiatr z podmuchami nawet do ponad ośmiu metrów na sekundę, który powodował, że pierwszą rundę rywalizacji trzeba było ciągle przerywać. Zawodniczki idące z szatni na wieżę startową aż przysypywał śnieg podrywany w górę przez wichurę. W dodatku wiało z wielu kierunków, więc skoczkinie, którym udało się wystartować brały udział w wietrznej loterii. W takiej sytuacji można jednak liczyć na szczęśliwy podmuch wiatru pod narty. Udało się go wykorzystać jednej z reprezentantek Polski.

Zobacz wideo Coming out polskiego skoczka! Kosecki: Mega szanuję taką postawę

Nieprawdopodobne! Bełtowska odleciała w Lake Placid. To byłby rekord Polski i rekord skoczni

Pola Bełtowska startowała jako szósta zawodniczka pierwszej serii konkursu i dostała od losu wielką szansę. Przed jej skokiem na całej długości zeskoku wiał silny wiatr pod narty. W dodatku system rekompensat za wiatr wcale nie policzył tych podmuchów jako bardzo mocnych: Polce po skoku odjęto 14,3 punktu za średnio 1,69 metra na sekundę pod narty - dużo, ale bez przesady. Ale jaki to był skok!

Bełtowska tuż po wybiciu odważnie, mocno wyłożyła się na narty. I wytrwała w tej pozycji cały skok, lecąc aż poza rozmiar skoczni. Uzyskała aż 131 metrów, przekraczając punkt HS o trzy metry! To byłby nowy rekord tutejszego obiektu wśród skoczkiń. Bo tej zimy panie skaczą na olimpijskiej dużej skoczni kompleksu MacKenzie Interval po raz pierwszy w historii w ramach PŚ.

131 metrów byłyby także wyrównanym rekordem Polski. Bełtowska skoczyła tyle samo co w 2022 roku Kinga Rajda na oficjalnym treningu przed zawodami PŚ w Willingen. Rajda miała jeszcze nieoficjalny skok na 134 metry na jednym ze zgrupowań w 2019 roku, który widnieje jako rekord na Wikipedii, ale takich prób nie wlicza się do oficjalnych rekordów.

Pomogła "lufa pod narty", ale Bełtowska świetnie ją wykorzystała. To było surrealistyczne

Oczywiście, mocno pomogły tu warunki, na które trafiła Polka, ale trzeba było je jeszcze odpowiednio wykorzystać. A naprawdę dawno nie mogliśmy oglądać tak dobrego technicznie skoku żadnej polskiej zawodniczki. To było wręcz surrealistyczne doznanie, coś pięknego.

Jej pozycja w locie była wręcz imponująca. Lądowała ten skok na dwie nogi, bez telemarku, ale chyba nikt już tego nie oczekiwał. Znakomicie, że udało jej się utrzymać agresywne ułożenie do lotu i ustać skok pomimo podejścia do lądowania z bardzo wysoka.

I gdyby konkurs w Lake Placid został dokończony, Bełtowska odebrałaby za ten skok wielką nagrodę: swoje pierwsze punkty Pucharu Świata w karierze. A kto wie, na jakiej pozycji zakończyłaby rywalizację. Pozostawała liderką i mogła prowadzić jeszcze długi czas. Taki rezultat Polki, biorąc pod uwagę, że do tej pory starty w PŚ były dla niej wielkim wyzwaniem, byłby gigantyczną sensacją. Ale i wielkim sukcesem, zastrzykiem pewności siebie.

Zawody zostaną powtórzone. Decyzja brutalna dla Bełtowskiej, ale słuszna

Niestety, w całym tym artykule gdybamy, bo jury zawodów podjęło decyzję o anulowaniu pierwszej serii i dotychczasowych wyników oraz restarcie konkursu o godzinie 0:15 czasu polskiego, od pierwszej zawodniczki.

To sytuacja bez precedensu - w erze przeliczników za wiatr i bonifikat za zmianę belki takie sytuacje ograniczono do minimum. Kiedyś zawody często zaczynały się od nowa po tym, jak jury chciało zmienić belkę, ale teraz tak można robić bez konieczności powtarzania skoków przez zawodników, którzy oddali je przy innej długości najazdu.

W tym przypadku chodziło jednak o warunki, w jakich odbywał się konkurs. Po 12 zawodniczkach został przerwany na dziesięć minut ze względu na zbyt silne podmuchy wiatru, ale przez chwilę był jeszcze kontynuowany. Po kolejnych dwóch skokach znów przerwano go na kolejne dziesięć minut, a następnie podjęto decyzję o restarcie po kwalifikacjach skoczków, które mają przebiegać przy nieco lżejszych podmuchach wiatru, spokojniejszej pogodzie.

Wydaje się, że podjęto dobrą decyzję. W końcu konkurs w obecnych warunkach był wręcz niemożliwy do skończenia. W taki sposób zachowano szansę na przeprowadzenie konkursu, a zachowanie wyników zawodniczek, które już zdążyły wystartować nie byłoby fair. W dodatku nie da się rozciągnąć procedury prowadzenia zawodów tak, żeby przerwać je, rozegrać w międzyczasie kwalifikacje mężczyzn, a potem dokończyć konkurs kobiet. Choć to brutalny krok dla Poli Bełtowskiej, która straci świetny wynik, był jedyną słuszną decyzją, na którą mogli zdecydować się organizatorzy i działacze Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS).

Wcześniej, przed Bełtowską, swój skok oddała też inna polska zawodniczka. Nicole Konderla uzyskała 89,5 metra i wyprzedziła jedynie zdyskwalifikowaną Słowenkę Luciję Jurgec oraz Słowaczkę Tamarę Mesikovą. Liderka kadry trenera Marcina Bachledy, Anna Twardosz była pierwszą zawodniczką w kolejce do oddania skoku. Ostatecznie nie było jej dane wystartować.

O 23:00 czasu polskiego zaplanowano początek rywalizacji skoczków w Lake Placid. Wtedy rozpoczną się kwalifikacje, które dwie godziny wcześniej poprzedzą dwie serie treningowe. Weźmie w nich udział piątka zawodników kadry Thomasa Thurnbichlera - Dawid Kubacki, Paweł Wąsek, Jakub Wolny, Aleksander Zniszczoł i Piotr Żyła. To po nich odbędą się powtórzone zawody kobiet. Transmisje z zawodów w USA w Eurosporcie, TVN i na platformie Max.

Więcej o: