Cyrk po tym, co jury zrobiło Zniszczołowi. Kuriozalna decyzja

Jakub Balcerski
- Nie mam na to wpływu - mówi bezradnie, ale i ze złością po swoim odpadnięciu z konkursu Aleksander Zniszczoł. Po kuriozalnej decyzji jury tuż przed jego skokiem obniżono belkę startową, a warunki zdążyły się pogorszyć i Polak nie miał szans odlecieć.

Zniszczoł skończy zawody w Willingen na 40. miejscu. Nie zapunktuje po raz szósty w tym sezonie. Skok na 122 metrów okazał się zbyt bliski, żeby myśleć o awansie do drugiej serii konkursowej. Zabrakło mu do tego 11,1 punktu. Niestety, nie wszystko w kwestii tego skoku zależało od niego.

Zobacz wideo

Jury obniżyło Zniszczołowi belkę w najgorszym momencie. Fatalny błąd utrudnił życie Polakowi

Startujący przed Zniszczołem Benjamin Oestvold uzyskał 139 metrów i objął prowadzenie w pierwszej serii. Warunki zaczęły się poprawiać, rosła siła wiatru pod narty. W tej sytuacji jury - decyzję o zmianie belki zazwyczaj rekomenduje delegat techniczny, w Willingen to Słoweniec Saso Komovec - zmieniło długość najazdu. Zamiast z 11. Zniszczoł ruszał z 10. belki. Korzystne warunki nie utrzymały się jednak do skoku Polaka. To był najgorszy moment, kiedy jury mogło się tak pomylić.

Odjęto mu zaledwie 0,9 punktu za wiatr, a gdy zaczynał najazd na próg, miałby odjętych blisko dziesięć. I niestety, nagły ruch jury nie pomógł Zniszczołowi. Nie był decydujący w kwestii tego, że skoczył blisko, ale niepotrzebnie utrudnił mu zadanie. Zwłaszcza że chwilę później jury wyczekiwało już warunki dla kolejnego zawodnika i z powrotem podniosło belkę. Taki ruch na jednego zawodnika to kuriozum i cyrk. Choć oczywiście najwięcej miały tu do powiedzenia trudne warunki. I z nimi trudno czasem nie trafić tak pechowo jak Zniszczoł, to się zdarza. Ale złe zarządzanie belką w takiej sytuacji nie powinno być niezauważane.

Zniszczoł spytał ironicznie: 139 metrów to chyba daleko od rozmiaru skoczni, nie?

- Jury czasem reaguje zbyt szybko. To na pewno. Ogółem konkurs zaczął się ze zbyt wysoko ustawionej belki, przy takim wietrze pod narty można było od razu zacząć niżej. W tej sytuacji nie trzeba było reagować, bo Olek nie jest w formie, która pozwala na bardzo dalekie skoki. Zrozumiałbym to, gdyby na jego miejscu siedział Daniel Tschofenig. A w tym konkretnym przypadku to nie było potrzebne - ocenił trener Polaków Thomas Thurnbichler.

Jak było z samym skokiem zawodnika? - Nie był to skok idealny, ale też nie bardzo zły. Tyle - skomentował w rozmowie ze Sport.pl Aleksander Zniszczoł. Nieco inaczej widział to Thurnbichler. - Największy wpływ na to, jaki to był skok miał Olek. Niższa belka nie pomogła, ale gdybym powiedział, że to przez nią skoczył krócej, tylko bym zgadywał. Na koniec tu po prostu Olek musi się poprawić - wskazał szkoleniowiec.

Co zawodnik czuje w takiej sytuacji, gdy widzi, że obniżana jest przed nim belka, a potem warunki, choć w teorii powinny być dla niego korzystne, to ściągają go w dół? - Złość. Nie mam na to wpływu - wskazał Zniszczoł. Dopytany o to, czy decyzja o obniżeniu belki według niego była słuszna, tylko smutno się uśmiechnął. - Zawodnik przede mną skoczył 139 metrów. To chyba daleko od rozmiaru skoczni, nie? - spytał ironicznie Zniszczoł. Przypomnijmy, że HS skoczni w Willingen jest na 147. metrze. - Nie umiem zrozumieć, o co chodziło. Co ja więcej mogę dodać? Tylko skupić się na niedzieli - zakończył.

Druga szansa na dobry wynik dla Zniszczoła w niedzielę. Najpierw, o godzinie 14:30 rozegrane zostaną kwalifikacje, a o 16:10 przewidziano drugi konkurs indywidualny. Relacje na żywo na Sport.pl, a transmisje w Eurosporcie, TVN i na platformie Max.

Więcej o: