- Poprzedni rok pokazał nam, że nie można zaspać. Trzeba cały czas być czujnym, a tego zabrakło nam przed poprzednią zimą. Mamy wielu specjalistów w naszej kadrze. Także od sprzętu i wierzę, że ten będzie na najwyższym poziomie. Nie wyobrażam sobie, żeby miało być inaczej. Cały czas mam zapewnienia, że wszystko jest pod kontrolą i jest w porządku - podkreślał Adam Małysz w rozmowie z Interią. Rozmowie, która odbyła się tuż przed startem sezonu. Prezes PZN miał ogromne nadzieje, że już w Lillehammer Biało-Czerwoni pokażą postęp i udowodnią, że wyciągnęli wniosku z poprzedniego sezonu i ten będzie zdecydowanie lepszy w ich wykonaniu. Tylko że na inaugurację nasi rodacy znów zaprezentowali się dość słabo.
Najlepiej poradzili sobie w pierwszym konkursie indywidualnym. Do drugiej serii awansowało trzech z pięciu Polaków. Najwyżej sklasyfikowano Pawła Wąska - 14. lokata. W niedzielę było gorzej. Choć znów trzech Biało-Czerwonych awansowało do serii finałowej, to najlepszą pozycją było ponownie miejsce zwycięzcy Letniego Grand Prix. Tym razem jednak zajął 23. lokatę.
Co na temat pierwszego weekendu Pucharu Świata miał do powiedzenia Adam Małysz? - Na pewno zaciekawienie było bardzo duże, czy będzie poprawa. Mieliśmy taką nadzieję. Pierwsze konkursy za nami. Nie widzimy znacznej poprawy - ocenił wprost prezes PZN w programie "Zimowy Magazyn Olimpijski". Mimo wszystko wlał nieco nadziei w serca kibiców.
- Na pewno to nie jest jeszcze moment, żeby trzeba było się martwić, ale myślę, że jest to sygnał, że konkurencja jest bardzo mocna. Liczymy na to, że kolejne konkursy będą już zdecydowanie lepsze i będzie ta poprawa, jeśli chodzi o same wyniki. (...) Nie ma w tym momencie takiej formy, jakbyśmy chcieli. Mam nadzieję, że ta forma przyjdzie podczas kolejnych konkursów - podkreślał.
Małysz ponownie odniósł się też do poprzedniego sezonu, który był katastrofalny w wykonaniu polskich skoczków. Co wówczas nie zagrało w przygotowaniach? - W zasadzie wszyscy to wiedzą. To był ten ostatni wyjazd na przygotowanie kondycyjne i fizyczne do Grecji. Później dzień przerwy w Polsce i od razu do Lillehammer na treningi, na skocznię, do zimnego. Nie było to zbyt mądre - mówił, wskazując, że to właśnie ten wyjazd był jedną z głównych przyczyn problemów na przestrzeni sezonu.
- Też sygnał, który dochodził do mnie od asystenta trenera, że wszystko jest ok, nie do końca się zgadzał. (...) W tym sezonie zdecydowanie inaczej podeszli do tego. Jeden problem, który zauważyłem na sam koniec, że nie było porównania do innych zawodników. Spędzali bardzo dużo czasu w kraju - dodawał.
Małysz odniósł się też do problemów zdrowotnych Piotra Żyły i Kamila Stocha, przez które dość długo pauzowali. Przygotowania do sezonu nie przebiegły więc zgodnie z planem. - Oni stracili ponad miesiąc. (...) Ta strata spowodowała to, że ten początek jest taki, jaki jest w ich wykonaniu. Myślę, że tutaj trzeba akurat poczekać. Jeśli chodzi o pozostałych zawodników, wiemy, jakie jest Kuusamo. Jest nieprzewidywalne. Mam tylko nadzieję, że w Kuusamo będzie w miarę dobrze, będzie ten wiatr stabilny i okaże się, że ci nasi zawodnicy są dobrze przygotowani do sezonu - podsumował Małysz.
Do Finlandii znów poleci pięciu Polaków. Wciąż w ich gronie zabraknie Żyły. Ten pojawi się dopiero w Wiśle. W Kuusamo reprezentować nas będą Wąsek, Zniszczoł, Kubacki, Stoch i Wolny. Początek zmagań już w piątek 29 listopada.