• Link został skopiowany

Niewiarygodne, gdzie kazali się przebierać Polakom. Kuriozalne sceny w Lillehammer

Jakub Balcerski
Polscy skoczkowie bardzo późno dotarli do Lillehammer na inaugurację Pucharu Świata i pojawiły się dość niecodzienne konsekwencje tej sprawy. Kadra trenera Thomasa Thurnbichlera musi się przebierać w malutkim kontenerze na kółkach, wyraźnie oddalonym od pozostałych szatni. Jeden z polskich skoczków nawet się w nim nie zmieścił.
Aleksander Zniszczoł podczas konkursu mikstów PŚ w Lillehammer (na zdjęciu) i Polacy idący do szatni na skoczni (w ramce)
Screen Player, Instagram @pzn_oddeskidodeski

Polska otworzyła sezon siódmym miejscem w konkursie mikstów. Niewiele - 9,2 punktu - zabrakło do szóstej Finlandii i wyrównania najlepszego wyniku w historii rywalizacji w tym formacie zawodów w Pucharze Świata. Świetnie prezentował się Paweł Wąsek, którego w wynikach indywidualnych tego konkursu wyprzedziło tylko pięciu skoczków. Słabo wypadły polskie skoczkinie, a nieco gorzej od Wąska radził sobie Aleksander Zniszczoł. On na razie ma problemy z nietypową belką, która stała się "nowym największym wrogiem" polskiej kadry.

Zobacz wideo Nagły zwrot u polskich skoczków rozbudził nadzieje. Wystarczył jeden filmik

Szatnia Polaków w Lillehammer to kuriozum. Muszą się gnieździć

Jednak po pierwszym dniu rywalizacji w Norwegii nie mówi się tylko o tym, jak prezentowali się Polacy. Okazuje się, że na skoczni może im przeszkadzać nie tylko wysoko ustawiona belka, a coś o wiele bardziej prozaicznego.

Szatnia Polaków podczas inauguracji Pucharu Świata w Lillehammer
Szatnia Polaków podczas inauguracji Pucharu Świata w LillehammerScreen @pzn_oddeskidodeski

Chodzi o szatnię, którą otrzymali od organizatorów. To malutki kontener na kółkach nieco oddalony od innych, w których przebierają się pozostałe kadry biorące udział w inauguracji Pucharu Świata. One dostały regularne miejsce, a Polacy muszą się gnieździć na naprawdę małej przestrzeni i nieco w innym miejscu, oddalonym o kilkanaście metrów od tego, gdzie wchodzą pozostali zawodnicy.

Polacy nie wybrali sobie szatni. Wszystko przez to, że nie trenowali

Dlaczego tak się stało? Możliwe, że chodzi o moment, kiedy pojawili się w Norwegii. Polacy przylecieli tu stosunkowo późno, jako jedna z ostatnich kadr, w środę wieczorem. Dodatkowo nie trenowali na śniegu w nieoficjalnych sesjach jeszcze przed rozpoczęciem rywalizacji w PŚ. Nie wybrali się na skocznię aż do piątku, a niektórzy byli tu już od niedzieli i zaliczyli co najmniej dwa treningi.

Gdy tam docierali, organizatorzy dawali im kartki z oznaczeniem ich reprezentacji i zapewne mogli sobie wybrać miejsce, gdzie będą się przebierać. Jednak kiedy Polacy wreszcie zjawili się na Lysgaardsbakken w piątek - już w dniu oficjalnych treningów i konkursu mikstów - to zapewne wszystkie "zwykłe" szatnie były zajęte.

W piątek niedługo przed treningami skoczków do biura prasowego, gdzie niektóre sprawy z organizatorami załatwiają też członkowie zespołów, wparował serwismen Polaków, Maciej Kreczmer. Prosił o kartkę z oznaczeniem szatni dla kadry. I to pewnie w tamtym momencie Polacy najpierw zorientowali się, że wszyscy poza nimi mają już swoje szatnie, a to oznacza, że nie mają wyboru - muszą przebierać się na tak niewielkiej przestrzeni jak ta w jeżdżącym kontenerze, który pozostał jedyną opcją do wyboru na skoczni.

Tam, gdzie przebierają się Polacy, wcześniej stała toaleta. Kot aż musiał pójść do skoczkiń

- Takie szatnie to nie jest norma. W takiej, jak ta w Lillehammer, jeszcze się nie przebieraliśmy. Przeważnie w tym samym miejscu i o takim samym wyglądzie stała w Lillehammer toaleta. Na szczęście jeszcze do nas zachodzą, ale zobaczymy, jak będzie w kolejnych dniach - śmiał się w rozmowie z Interią Dawid Kubacki.

- A wewnątrz toalety akurat nie mamy - dodał z uśmiechem Paweł Wąsek. - Jest trochę mało miejsca. Poza Maćkiem Kotem wszyscy się tam zmieścili. On niestety musiał się przebierać u dziewczyn, bo już było trochę za ciasno. Na szczęście jest ciepło i czysto, więc mamy gdzie się przebrać - stwierdził skoczek. A polskie skoczkinie mają lepszą szatnię, bo do Lillehammer dotarły we wtorek wieczorem i w środę rano trenowały na skoczni, więc pewnie zdążyły sobie ją "zaklepać".

W niektórych miejscach na mapie Pucharu Świata oznaczenia na szatniach naklejają już organizatorzy przed zawodami. Tu było inaczej i Polacy mieli pecha. Oby ten nie dotknął ich w przypadku weekendowej walki w konkursach indywidualnych w Lillehammer. Oba, w sobotę i niedzielę, zaplanowano na godzinę 16:00, a poprzedzą je kwalifikacje o 14:45. Konkursy kobiet odbędą się o 12:30. Relacje na żywo na Sport.pl, a transmisje z zawodów w Eurosporcie, TVN i na platformie Max.

Jakub Balcerski

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

  • Link został skopiowany
Więcej o: