Alexander Stoeckl to dla kibiców skoków narciarskich postać doskonale znana. Przez 13 lat był on trenerem pierwszej reprezentacji Norwegii. Stanowisko objął w 2011 r., zastępując legendarnego Mikę Kojonkoskiego. Za jego kadencji Norwegia cztery razy wygrywała Puchar Narodów, po Kryształową Kulę sięgali Anders Bardal i Halvor Egner Granerud, złoty medal mistrzostw świata zdobyli Bardal i Rune Velta, a złoto olimpijskie wywalczył Marius Lindvik oraz norweska drużyna. Mimo licznych sukcesów w przeszłości to właśnie Stoeckl stał się główną ofiarą słabszego poprzedniego sezonu w wykonaniu Norwegów. Jeszcze w trakcie pucharowej rywalizacji zawodnicy zbuntowali się przeciwko niemu. Stoeckl przestał jeździć ze skoczkami na zawody, a po sezonie musiał odejść.
W tej sytuacji norweską kadrę przejął dotychczasowy asystent Stoeckla Magnus Brevig. Austriak zaś znalazł się na bezrobociu, co wykorzystał... Adam Małysz. Prezes PZN zaproponował mu stanowisko dyrektora skoków narciarskich i kombinacji norweskiej. Stoeckl podpisał dwuletni kontrakt i formalnie pracę rozpoczął 1 sierpnia. W miniony weekend miał okazję ponownie spotkać się z byłymi podopiecznymi.
Stoeckl obecny był na zawodach Letniego Grand Prix w Wiśle, gdzie w obu konkursach triumfował Norweg Marius Lindvik. Przy okazji Austriak wypowiedział się na łamach norweskiego "Dagbladet". - To było ekscytujące zobaczyć skoki z innej perspektywy - mówił o samych zawodach.
Złożył przy tym zaskakującą deklarację. Stwierdził, że nie zamierza wracać już do pracy trenera. - Byłem trenerem, że tak powiem, wystarczająco długo. Prawie 30 lat. Tak, myślę, że to koniec. Przynajmniej jako trener reprezentacji narodowej. Ale może się zdarzyć, że w pewnym momencie zacznę trenować dzieci lub zajmę się czymś podobnym - zapowiedział.
Jak zapewnia, skupia się teraz na nowych zadaniach w PZN. - Czuję, że mogę coś wnieść w tej roli. Na razie najważniejsze jest, aby dowiedzieć się, jak funkcjonuje system w Polskim Związkiem Narciarskim i jak współpracować ze wszystkimi stronami. W biurach związku odbywa się dużo spotkań z zespołem. Muszę wymyślić, jak wszystko do siebie dopasować. Otrzymuję pełne wsparcie, jakiego potrzebuję - wyjaśnił.