Halvor Egner Granerud po mistrzostwach świata w lotach narciarskich wycofał się z rywalizacji w Pucharze Świata. Jego odsunięcie się do startów zbiegło się w czasie z aferą, jaka przetoczyła się przez norweską kadrę skoczków. Jak informowaliśmy na Sport.pl, zawodnicy wysłali list do rodzimej federacji, w którym domagali się zwolnienia dotychczasowego szkoleniowca Alexandra Stoekla. Według NRK wynajęli nawet prawnika, który ma pomóc w przeprowadzeniu sprawnych rozmów ws. rozwiązania kontraktu.
W imieniu całej grupy w mediach wypowiadał się jeden skoczek - Johann Andre Forfang. - Nie chodzi o same wyniki. Chcemy po prostu pilnych zmian, by do wiosny skompletować nowy sztab trenerski kadry - mówił mi.n. Nie od dziś wiadomo, że Forfang i Stoeckl za sobą nie przepadają. Jak opisywał Jakub Balcerski w Sport.pl, szkoleniowiec wielokrotnie krytykował podopiecznego oraz opisywał jako "zbyt emocjonalnego w podejściu do skoków". Teraz 28-letni zawodnik wyrósł na nieformalnego przywódcę buntu.
Z tego powodu cała uwaga kibiców skupiła się na nim. Okazuje się, że nie wszystkim fanom spodobał się sposób rozwiązywania spraw wewnątrz kadry i cały hejt wylał się właśnie na Forfanga. Wtedy wstawił się za nim Halvor Egner Granerud. - Zauważyłem, że przytłaczająca liczba niemiłych komentarzy jest skierowanych pod adresem naszego przedstawiciela, Johanna (Andre Forfanga - przyp. red.). Jest naszym mężem zaufania i wypowiada się w imieniu grupy, stoimy razem z nim. Wzywam wszystkich, aby pamiętali, że po drugiej stronie znajduje się człowiek - zaapelował na portalu X.
Zaangażowanie Graneruda w pewnym stopniu może dziwić. To właśnie pod okiem austriackiego trenera 27-latek się sięgnął po największe sukcesy - dwie Kryształowe Kule, Turniej Czterech Skoczni czy cykl Raw Air. Według informacji tvp.sport.pl skoczek aktualnie współpracuje ze Stoeklem indywidualnie. Szkoleniowca nie było z resztą kadry podczas trzech ostatnich trzech pucharowych weekendów.