Skoczkowie chcą zwolnić trenera! Już nikt tego nie ukrywa. "Frustracja"

Wyniki norweskich skoczków w tym sezonie Pucharu Świata można uznać za rozczarowujące. Poza kilkoma przebłyskami Mariusa Lindvika oraz podium Johanna Andre Forfanga i Kristoffera Eriksena Sundala w abstrakcyjnym konkursie w Willingen Norwegowie nie notują dobrych wyników. Coraz częściej za głównego odpowiedzialnego takiego stanu rzeczy wskazuje się Alexandra Stoeckla. Skoczkowie wysłali list do związku, w którym apelują o zmianę sztabu szkoleniowego.

Alexander Stoeckl jest trenerem norweskiej kadry skoczków od 2011 r., ale w tym sezonie jego zawodnicy wyglądają wyjątkowo słabo. Tylko dwóch ma realne szanse na walkę o czołowe lokaty. Najlepszy skoczek poprzedniego sezonu Pucharu Świata, Halvor Egner Granerud, postanowił się wycofać.

Zobacz wideo Polskie skoki mają nowego lidera? Szok i niedowierzanie

Norwegowie mają dość trenera

Wygląda na to, że formuła pracy Stoeckla w Norwegii powoli się wyczerpuje. Głosy niezadowolenia pochodzą już od samych skoczków. Stacja NRK ujawniła, że zawodnicy wysłali do komisji skoków przy Norweskim Związku Narciarskim (Norges Skiforbund, NS).

Zdaniem skoczków należy zwolnić Steockla i jego sztab jeszcze w tym sezonie, by zacząć przygotowania do nowego z nowymi ludźmi, pomysłami i lepszej atmosferze.

- Potwierdzam, że po mistrzostwach świata w lotach wysłaliśmy list do komisji skoków. Nie chodzi o same wyniki. Chcemy po prostu pilnych zmian, by do wiosny skompletować nowy sztab trenerski kadry - powiedział w rozmowie z NRK Johann Andre Forfang.

Największe zarzuty wobec Stoeckla to pogarszanie atmosfery w zespole oraz sposób zarządzania grupą przez austriackiego trenera. To przekłada się na słabsze wyniki skoczków, ale one w tym liście mają drugorzędne znaczenie.

Stoeckl dowiedział się o liście skoczków od norweskich mediów. Zapowiedział, że będzie musiał z nimi porozmawiać. Wcześniej zamienił słowo jedynie z Granerudem, ale nie dał jasnego sygnału, że współpraca z trenerem przestaje się układać.

- Myślę, że to bardzo dziwne. Trudno mi cokolwiek komentować, zanim nie porozmawiam z zawodnikami. Dla mnie to niezrozumiałe. Rozmawiałem wcześniej z Halvorem. Nie było na ten temat jasnego sygnału, z nikim innym nie rozmawiałem - przyznał trener Norwegów.

Z jednej strony Stoeckl nic nie wie o buncie skoczków, ale z drugiej strony nie ukrywa, że przeczuwał, że coś jest nie tak. Nie było go na kilku konkursach Pucharu Świata w tym sezonie, m. in. w Polsce i w Willingen. Zabrakło go także w Lake Placid, opuści także weekend w Sapporo.

- Pierwotny plan zakładał, że nie pojadę tylko do Willingen. Przed wylotem do Stanów Zjednoczonych zdaliśmy sobie sprawę, że coś jest nie tak. Dlatego zdecydowałem się zostać w domu, żeby zrozumieć całą sytuację i nie przeszkadzać skoczkom - wyznał Stoeckl.

- Dowiedzieliśmy się, że w zespole panuje frustracja wynikająca ze słabych wyników. Zależy mi na uzyskaniu jasności w tej sprawie. Szczególnie gdy sportowcy są w trasie, ważne jest dla mnie, aby dowiedzieć się, co się naprawdę dzieje. Dlatego muszę usiąść ze sportowcami, aby o tym z nimi porozmawiać - dodał.

Według NRK kadrze norweskiej tak bardzo zależy na jak najszybszym zwolnieniu trenera, że wynajęli prawnika, który ma pomóc w przeprowadzeniu sprawnych rozmów ws. rozwiązania kontraktu.

W tym sezonie Norwegowie stanęli na podium PŚ w trzech konkursach. Dwa razy dokonał tego Marius Lindvik (drugi w Engelbergu, trzeci w Lake Placid). W Willingen najlepszy był Johann Andre Forfang, a trzeci Kristoffer Eriksen Sundal. W tym momencie w klasyfikacji generalnej Lindvik jest dziewiąty, a Forfang na 13. miejscu.

Przyszły sezon jest szczególnie ważny dla Norwegów. W 2025 r. odbędą się mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym w Trondheim, a skoczkowie będą rywalizować na przebudowanych skoczniach kompleksu Granasen.

Więcej o: