Nowa broń polskich skoczków. To rewolucja. Mały silniczek zareaguje w trakcie skoku

Jakub Balcerski
Jak dowiedział się Sport.pl, sztab kadry polskich skoczków współpracuje z uczelnią ETH w Zurychu w ramach projektu, który mógłby zrewolucjonizować dostęp do danych i analizy skoku. Naukowcy ze Szwajcarii pracują w specjalnych grupach badawczych i rozwijają wyjątkową nowinkę, która na początku mogłaby pomagać tylko Polakom. Chodzi o Skilog, czyli system czujników zamontowany w ich butach, który miałby dostarczać informacje nie tylko trenerom, ale także bezpośrednio skoczkom.

ETH, czyli Politechnika Federalna w Zurychu realizuje projekt, którego celem jest poprawa wyników skoczków i jakości ich treningu dzięki wsparciu specjalnego systemu czujników. Skilogiem zajmują się dwie grupy badawcze - Laboratorium Systemów Zintegrowanych (IIS) i Centrum Kształcenia Opartego na Projektach D-ITET. Naukowcy nazywają ten projekt przełomowym, nowatorskim i pionierskim.

Zobacz wideo Adam Małysz aż się zaśmiał, gdy zobaczył, co dla niego przygotowaliśmy

But z anteną, systemem czujników i wibrującym silniczkiem. Tak wygląda nowa broń Polaków

System znajduje się w bucie skoczka. W opisie projektu opublikowanym we wrześniu przez uczelnię ETH znajduje się ilustracja tego, jak czujniki zostały rozmieszczone na bucie Nagaby (choć ustaliliśmy, że producent sprzętu nie był zaangażowany w proces rozwoju i testów sprzętu), używanym przez polskich skoczków.

Czujniki (Force Sensing Resistor - FSR) są trzy, wszystkie we wkładce, którą zawodnicy mają wewnątrz buta, rozmieszczone na przestrzeni całej ich stopy. Mierzą one, jak mocno skoczek naciska stopą na podłoże. Te dane od razu są przekazywane na wieżę trenerską do szkoleniowców, którzy mogą je analizować. To umożliwia antena bluetooth umieszczona na tylnej ściance buta.

Z lewej strony projekt zmodyfikowanego buta Nagaby z systemem Skilog, po lewej rozmieszczenie systemu czujników we wkładce buta stworzonego na potrzeby systemu Skilog
Z lewej strony projekt zmodyfikowanego buta Nagaby z systemem Skilog, po lewej rozmieszczenie systemu czujników we wkładce buta stworzonego na potrzeby systemu Skilog Fot. ETH Zurich

Pod anteną, nieco niżej, okablowanie czujników z wkładki łączy się z anteną i małym wibrującym silniczkiem umieszczonym na wysokości górnej części kostki. Ten ostatni element jest chyba najciekawszym w całej nowince. Zgodnie z opisem projektu miałby na bazie dostępnych danych od razu dostarczać zawodnikowi informacje pobrane z czujników jeszcze w trakcie skoku, w formie biofeedbacku. Docelowo prawdopodobnie miałby wibracją wskazywać zawodnikowi błędy. Czyli, czy odpowiednio się odbił, lub czy zachowywał odpowiedni balans w pozycji dojazdowej.

Skilog jak smart-watch dla skoczków i trenerów. Tylko że na stopie i z biofeedbackiem

"Zgodnie z naszą najlepszą wiedzą nie ma urządzeń możliwych do noszenia, które monitorowałyby zawodnika w czasie rzeczywistym i pomagały uzyskać biofeedback podczas treningu skoczków narciarskich" - czytamy w opisie projektu Skilog. Jego twórcy chcieli stworzyć urządzenie, które byłoby czymś w rodzaju smart-watcha dla skoczka, tylko że umieszczonego w jego bucie, żeby było to bardziej komfortowe i wygodne. Chodzi o wsparcie w danych i analizie skoku trenerów. Do tej pory mieli do dyspozycji tylko filmowanie skoków, głównie z wieży trenerskiej, a czasem innych perspektyw, jeśli pojawiały się takie możliwości.

Obieg informacji zapewniany przez system Skilog
Obieg informacji zapewniany przez system Skilog Fot. ETH Zurich

To małe i bardzo lekkie - waży zaledwie 26 gramów - urządzenie, które nie wymaga zużycia dużej energii. Dołączono do niego także trójwymiarowy magnetometr oraz prędkościomierz, które mają zbierać informacje o położeniu nart i mierzący kąt pomiędzy nimi podczas lotu. Skilog był testowany przez polskich skoczków - najpewniej latem i wczesną jesienią. Na zaprezentowanych w dokumencie opisującym projekt danych widać, jak po odpowiednim dostosowaniu czujników różni się ich zapis dla każdej z pozycji zajmowanych przez zawodników w trakcie skoku. To oznacza, że jeśli dobierze się "docelową" pozycję najazdową, to można na podstawie danych porównywać do niej tę prezentowaną przez skoczków, widoczną w danych. Co więcej, w analizie przy coraz większej liczbie skoków i danych dałoby się także zauważyć, jakie konkretnie błędy popełnia zawodnik i czy poprawił się po wprowadzeniu korekt w swojej pozycji.

Jedynym podobnym urządzeniem stosowanym w taki sposób jak Skilog był czujnik w formie małej skrzynki, który w ostatnich kilku sezonach umieszczany był na nartach i wiązaniach skoczków. On ostatni raz pojawił się w końcówce 2022 roku, podczas turnieju Raw Air. Mierzył jednak głównie zmianę wysokości zawodnika w trakcie skoku i prędkość w locie. Był używany zwłaszcza na potrzeby transmisji telewizyjnej. Widzom wyświetlano te dane w formie uatrakcyjnienia relacji, ale nikt nie był w stanie potwierdzić, czy były one w pełni zgodne z tym, co działo się na skoczni. Wiele osób kwestionowało ich dokładność. Z podobnego urządzenia na potrzeby treningów korzystają obecnie Niemcy. Co ciekawe, twórcy Skilogu twierdzą, że mogliby dostosować swoje urządzenie na potrzeby transmisji TV w przyszłości i udostępniać dane. Na razie w Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS) słyszano jednak jedynie o testach tego urządzenia. Mamy potwierdzenie, że nie było stosowane w trakcie zawodów. - W takiej sytuacji musiałbym je zobaczyć - tłumaczy kontroler sprzętu FIS na zawodach Pucharu Świata, Christian Kathol. I znacznie bardziej prawdopodobne wydaje się używanie urządzenia jako usprawnienia treningu. A w takiej sytuacji Polacy mogliby - na pewno na początku, a być może i później - mieć na nie wyłączność.

Pointner dał wskazówkę. Małysz: Trenerzy mają wolną rękę

Najbardziej zaangażowaną we współpracę z naukowcami kadrą w obecnej stawce Pucharu Świata w skokach są właśnie Niemcy. To im pomagają dwa krajowe instytuty z Lipska - IAT i Berlina - FES. Więcej o ich współpracy z Niemieckim Związkiem Narciarskim pisaliśmy TUTAJ.

Temat wsparcia naukowego i budowy własnego zaplecza technologicznego w skokach w ostatnich tygodniach stawał się coraz bardziej popularny. To pozwalało się zastanawiać, jak do tego tematu podchodzi się w Polsce. W długiej rozmowie ze Sport.pl Adam Małysz przyznawał, że widzi, jak ważne dla wzmacniania swojej pozycji wśród czołowych nacji są projekty związane z tą branżą. Prezes PZN jednocześnie przedstawiał jednak dość brutalne polskie realia, które wskazywały jasno: tu nie ma takich warunków i środków, które pozwoliłyby rozwijać takie projekty tak jak w Niemczech.

Ciekawą wskazówką była jednak wypowiedź Alexandra Pointnera, twórcy wielkich sukcesów Austriaków, który dwa lata temu mógł zostać trenerem polskich skoczków. W rozmowie ze Sport.pl były trener skupiał się głównie na tym, jakie usprawnienia dla Polaków w skokach według niego zablokował Polski Związek Narciarski, ale zdradził też, że Polacy już współpracują z jedną z zagranicznych uczelni. - Jedyne, czego nie zignorowano, to współpraca jednej z polskich uczelni z zagraniczną, w której pracuje mój dawny przyjaciel i absolutny ekspert w pewnych dziedzinach. Obecnie wykonywana jest tam naprawdę znakomita praca - uważa Pointner.

- Nie słyszałem o tym, żebyśmy prowadzili rozmowy w innych krajach z jakimiś instytutami. W tym momencie nie mamy nawiązanej żadnej współpracy z instytutem międzynarodowym - mówi zapytany przez nas o tę sprawę Małysz. Kolejną wskazówką są jednak inne słowa prezesa PZN. - Trenerzy mają wolną rękę i jeśli potrzebują jakichś drobnych rzeczy, to czasem podpierają się projektami albo specjalistami z innych krajów. Thomas Thurnbichler często mówi, że jest potrzebne coś, co spowoduje, że będziemy mogli się rozwijać nie tylko sportowo, ale i technologicznie. Pracujemy nad tym cały czas - twierdzi Małysz.

Noelke rozwijał projekt z uczelnią z Zurychu. Były asystent Thurnbichlera jest jedną z jego sześciu twarzy

I okazuje się, że choć rzeczywiście związek nie nawiązał oficjalnej współpracy z żadną zewnętrzną placówką naukową z zagranicy, to trenerzy owszem. Najbardziej zaangażował się w nią były asystent Thomasa Thurnbichlera, Marc Noelke. Niemiec brał udział w rozwoju projektu, gdy jeszcze pracował w sztabie polskiej kadry, ale tuż przed początkiem 72. Turnieju Czterech Skoczni został odsunięty od tej roli przez Thurnbichlera. Pozostał jednak w strukturach Polskiego Związku Narciarskiego, a Austriak podkreślał, że związek może skorzystać z jego pomocy w pewnym zakresie. Naszym zdaniem chodzi właśnie o projekt, a w przyszłości może nawet projekty, współtworzone z Politechniką Federalną w Zurychu. We wszystkim Noelke miał pomagać także Alexander Pointner, któremu podziękowano w podsumowaniu dotychczasowej pracy nad projektem.

Poza Noelke w grupach rozwijających Skilog nie ma oficjalnie przypisanych osób zajmujących się skokami narciarskimi. Wypisano tam jeszcze pięć osób: Lukasa Schulthessa, Thorira Mara Ingolfssona, Michele Magno i Christopha Leitnera pracujących w Zurychu oraz profesora Lukę Beniniego łączącego pracę w Zurychu i depertamencie DEI na Uniwersytecie w Bolonii. Grupa, której członków użyto do pracy nad Skilogiem ma nazwę PULP (Parallel Ultra-Low Power) Platform. Wszyscy w niej specjalizują się w rozwoju naukowym i technologicznym - uczelnia w Zurychu współpracuje choćby z przemysłem kosmicznym, ale rozwija też setki małych, drobnych nowinek.

Trudno ocenić, czy relacja na linii PZN-ETH jest taką, w której naukowcy mieliby realizować wiele projektów na zamówienie związku. Sztab kadry na razie na temat współprac z zewnętrznymi instytucjami milczał. Można było odnieść wrażenie, że nie chcą, żeby się o tym mówiło. W dokumentach udostępnianych przez ETH jest mowa o tym, że mieliby tworzyć podobny czujnik, który znalazłby się na nartach zawodnika. Jego szczegółów jednak nie znamy. Christoph Leitner, pisząc o Skilogu na portalu X odnosi się do jego pierwszej wersji - tak, jakby miały pojawić się kolejne. A naukowcy ogółem mówią raczej o pracy nad projektami mającymi pomóc skoczkom - tak, jakby to był nowy obszar ich działania. Za to na pewno wiadomo, że Skilog powstał w ramach projektów PEDESITE i SNOW wspartych finansowo przez Szwajcarską Narodową Fundację Naukową.

Co dalej ze Skilogiem? We wrześniu naukowcy mówili: więcej badań i poprawki

Jaka przyszłość czeka Skilog? We wrześniu naukowcy przekazali, że kluczowe będzie rejestrowanie coraz większej liczby danych od coraz większej liczby skoczków, a modele systemu czujników miały być optymalizowane i poprawiane zgodnie z uzyskanymi informacjami. W grudniu zeszłego roku studenci ETH w Zurychu obecni w grupach badawczych i rozwojowych Skilogu pojawili się na zawodach Pucharu Świata w Engelbergu, żeby z bliska obejrzeć konkursy i rozmawiać z zawodnikami o projekcie. Zainteresowany nim miał być Simon Ammann.

Co ciekawe, czterokrotny mistrz olimpijski kiedyś przez krótki czas studiował na Politechnice Federalnej w Zurychu. Podobnie jak mistrz świata z 2009 roku z Liberca, Andreas Kuettel. A sama uczelnia ma spore tradycje współpracy ze skoczkami. - Niektóre z projektów były otwarte, niektóre nie. Dotyczyły aerodynamiki, imitacji, biomechaniki, czy analityki skoków - mówi nam dziś dyrektor skoków w szwajcarskim związku, a wcześniej trener tamtejszej kadry i twórca sukcesów Simona Ammanna, Berni Schoedler.

Pierwsze zapisy dotyczące analiz ETH na zawodach skoków dotyczą rozmieszczania kamer na skoczni w 2006 roku. Mieli współpracować z Hansem-Heinim Gasserem, wielką postacią wspierającą wiele projektów budowy i usprawniania skoczni na całym świecie. Bardzo ważny miał być także Hanspeter Gubelmann, wykładowca uczelni, który opracował metody pracy zawodników związane z psychologią.

Czy teraz pomoc kolejnych naukowców z Zurychu rozwinie projekt, który będzie nową bronią dla polskich skoczków? Na to pytanie będziemy mogli odpowiedzieć dopiero, kiedy i jeśli polski sztab lub grono badaczy pracujących nad projektem ujawni, na jakim etapie jest obecnie jego rozwój. Cieszy jednak, że nowinkę, która może stać się rewolucją w skokach, bacznie obserwują i wręcz kontrolują Polacy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.