I to najlepszy pod kilkoma względami. Najlepiej spisała się Anna Twardosz, która zajęła 34. miejsce (111 metrów) i to jej najwyższa pozycja w PŚ tej zimy. Pola Bełtowska po raz pierwszy awansowała do konkursu po dobrym skoku na 111 metrów w kwalifikacjach, w których była 37. ex aequo z Twardosz (107 metrów). Zawody skończyła na 38. pozycji (107 metrów). Nie znalazła się w nich tylko Natalia Słowik, była 51. (93 metry) zawodniczką kwalifikacji.
Harald Rodlauer: Tak, to prawda. Nasz cel na te zawody w Garmisch-Partenkirchen i Oberstdorfie to był awans do konkursu jednej zawodniczki. Teraz mamy w konkursie już dwie dziewczyny. To oczywiście mały krok, ale dobry dla zespołu, jestem z niego bardzo zadowolony.
- Dla niej ten awans do konkursu to akurat był duży krok do przodu. A błędy może poprawić już przy kolejnych skokach, gdy jeszcze trochę nad nimi popracujemy. I potem tych kroków w dobrym kierunku może być coraz więcej. Oczywiście cieszę się jej wynikiem.
- Anna w ostatnim konkursie była bardzo nerwowa w powietrzu. Cóż, przez 628 dni nie było jej w Pucharze Świata. To była dla niej trochę nowa sytuacja i musiała się w niej odnaleźć. Teraz powiedziałem jej: Anna, zrób swoje najlepiej, jak potrafisz. Nie więcej. 80 procent też wystarczy, nie musi być 100. I wyszło dobrze. To dobre podejście od strony psychiki zawodniczek.
- Dla Natalii najważniejsze jest przede wszystkim, żeby się na tych doświadczeniach uczyć. W jej przypadku nie chodzi o to, żeby patrzeć tylko na listę wyników, ona zbyt wiele nie pokaże. Chodzi o to, żeby czerpać od najlepszych w Pucharze Świata. Nie Pucharze Interkontynentalnym, gdzie nie masz zbyt wysokiego poziomu zawodniczek, tylko właśnie tu, gdzie rywalizuje światowa czołówka. To jest bardzo ważne.
- Kiedy konkursy mają odpowiednią obsadę, to tam też da się sporo nauczyć. Chodzi jednak o zawody z wieloma zawodniczkami, a nie 20-25 na starcie. Wtedy nie będzie z tego wiele dobrego. Najlepiej uczyć się od tych z samej czołówki. Dla mnie zawodniczki, które są na najwyższym poziomie teraz, prezentują najwyższą formę. Annie Twardosz zabrakło pięciu punktów, żeby wejść do drugiej serii.
- Mój plan to pozostanie z tymi zawodniczkami tak długo, jak to możliwe.
- Możliwe, tak. Na razie nie myślę o zmianach i nie mam na nie żadnego konkretnego pomysłu na nie. A plan pracy z zawodniczkami, które obecnie startują, jest mój i mojego asystenta, Stefana Huli.
- Bez komentarza.
- Było mnie dużo w Polsce. Od początku pracy zwłaszcza w czerwcu i lipcu: 25 dni. Potem trenowaliśmy sporo od września do startu Pucharu Świata. Często jeździłem tu, mniej przebywałem w domu.
- Czułem to. Zrobiły się naprawdę fajne zawody, pojawiła się świetna aura i to na pewno coś nowego, a zarazem dobrego dla skoków kobiet.
- Cóż, na 2026 rok mamy pewne plany i marzenia do spełnienia w przypadku igrzysk. Turniej Czterech Skoczni? Czemu nie? Chciałbym do tego momentu wciąż być w Polsce. Pracuję tu z radością, zabawą i energią. Wtedy to mógłby być już naprawdę silny zespół.