Reprezentacja Polski fatalnie rozpoczęła sezon 2023/24 Pucharu Świata. Biało-Czerwonych próżno szukać w czołówce. Dodatkowo media donoszą o złej atmosferze w kadrze. Już po zawodach w Ruce Dawid Kubacki i Kamil Stoch udzielili wywiadów, które odebrano jako wotum nieufności wobec Thomasa Thurnbichlera. Dodatkowo Austriak miał namawiać 33-latka, by ten zrezygnował ze startów w PŚ, a skupił się na treningu. Kubacki jednak odmówił. W związku z tym pojawiło się pytanie, kto właściwie rządzi w kadrze - czy szkoleniowiec, czy zawodnicy? Odpowiedzieć na to pytanie postanowił Adam Małysz.
Prezes Polskiego Związku Narciarskiego był gościem studia TVN po niedzielnym konkursie w Engelbergu. Wiele mówiło się o tym, że Polacy mogą w ogóle nie jechać do Szwajcarii, a zostać w Zakopanem i skupić się na treningu. Ostatecznie zdecydowali się na start w PŚ.
Teraz Małysz wyjaśnił dlaczego. Jego słowa mogą nieco niepokoić.
- Zawsze najtrudniejsza sytuacja jest z tymi doświadczonymi zawodnikami. (...) Nie widziałem jeszcze zawodnika, który w stu procentach poprawiłby się podczas konkursu. Ale jeśli zawodnik nie jest do tego przekonany i chce jechać na zawody, tak jak ostatnio przed Engelbergiem, to trener ma bardzo trudną decyzję do podjęcia. Oni wierzyli w to, że ten Engelberg jest taki cudowny dla nas i tam będzie to przełamanie. Mimo że nie było tej stabilności - podkreślał Małysz.
Prezes PZN zwrócił jednak uwagę, że nawet jeśli zawodnicy zdecydowaliby się pozostać w Zakopanem i trenować kosztem wyjazdu do Engelbergu, to i tak mogłoby to nie przynieść oczekiwanych rezultatów. Kluczowe tutaj jest bowiem nastawienie. Dla potwierdzenia słów przytoczył sytuację sprzed dwóch lat.
- Dawid wtedy pojechał do Ramsau i od początku było wiadomo, że nie będzie lepiej. Bo pojechał tam z przekonaniem takim, że po co on tam w ogóle jedzie. Jeśli tak stałoby się też w Zakopanem, to ten trening nic by nie dał. Więc trener podjął decyzję, że faktycznie jedziemy, ale koncentrujemy się na tych zawodach, tak jakby to był trening, nie możemy się spalać i za bardzo chcieć - kontynuował.
Jak przyznał Małysz, finalnie plan się nie powiódł, ponieważ zawodnicy są zbyt ambitni i w Engelbergu znów chcieli wygrać. Teraz przed nimi Turniej Czterech Skoczni. Polska może wystawić aż sześciu zawodników, ale nie wiadomo, czy skorzysta z tej opcji.
- Teraz już nic nie zrobimy, trener musi podjąć jakąś decyzję - czy faktycznie jedziemy całą tą kwotą na TCS, czy przygotowujemy się do polskiego turnieju? - zastanawiał się Małysz.
Turniej Czterech Skoczni rozpocznie się już w czwartek 28 grudnia od kwalifikacji do konkursu w Oberstdorfie. Zapraszamy do śledzenia relacji na Sport.pl i w aplikacji mobilnej Sport.pl LIVE.