Iga Świątek triumfująca w Paryżu czy Iga Świątek odzyskująca numer 1 w meksykańskim Cancun? A może nie Iga, tylko złoci siatkarze? Albo złoty Bartosz Zmarzlik lub Piotr Żyła? Co było najlepszym momentem polskiego sportu w 2023 roku?
Wybierzcie razem z nami: głosowanie trwa od 15 do 30 grudnia, a oto 10 propozycji redakcji Sport.pl - swój głos możecie oddać w sondażu na końcu tego artykułu. Co wybiera Adam Małysz?
Adam Małysz: Oczywiście najmocniej jestem związany ze sportami zimowymi, dlatego wybieram złoty medal mistrzostw świata Oskara Kwiatkowskiego.
- Szkoda, bo przecież w 2023 roku w snowboardzie staliśmy się takim krajem, który pokazał, że może wygrywać i w Pucharze Świata, i na mistrzostwach świata. To naprawdę duża rzecz. Jestem zaskoczony, że nie macie tego w top 10, chociaż oczywiście wiem, że inne sporty są bardziej medialne.
- To prawda, a sytuacja jest tym dziwniejsza, że jak wnioskowaliśmy jako Polski Związek Narciarski o organizację Pucharu Świata, to usłyszeliśmy, że nie ma miejsca. Zastanawiano się, kiedy nas wcisnąć do kalendarza, a de facto snowboardziści wcale nie mają dużo startów, tam wcale niczego nie trzeba upychać.
- Trudno mi powiedzieć, skąd to się bierze. Chyba po prostu FIS na razie nie jest przygotowany na więcej. Ale nie wiem, co konkretnie przeszkadza we wzbogaceniu kalendarza. Przecież zawody snowboardowe odbywają się w zupełnie innych miejscach niż konkurencje klasyczne. Czyli kolizji nie ma. Trasa na snowboard jest łatwiejsza do przygotowania niż trasy do narciarstwa alpejskiego i jest dużo więcej miejsc, w których trasę dla snowboardzistów można zrobić, bo tu nie trzeba wielkich i bardzo stromych stoków. Naprawdę nie wiem, dlaczego Pucharów Świata w snowboardzie jest tak mało. Szczerze? Jak żeśmy się zgłaszali, to myślałem, że usłyszymy "Super! Róbcie, tu mamy wolne, tu możecie albo tu, wybierajcie!", a usłyszeliśmy "No nie ma za bardzo kiedy, nie wiemy, gdzie was wcisnąć". Na szczęście jakoś im się udało. I bardzo się cieszymy, że w lutym w Krynicy ten Puchar Świata zrobimy, bo snowboard jest bardzo widowiskowy i liczymy, że dużo ludzi go polubi i że coraz więcej dzieciaków będzie jeździć.
- Na pewno się postaramy, żeby wszystko było u nas na najwyższym poziomie. Spróbujemy też zachęcić kibiców, żeby przyszli i oglądali. To jest naprawdę świetne do śledzenia - mamy wyścig dwóch osób, wygrywający przechodzi dalej, a w tym wszystkim jest duża dramaturgia, bo wystarczy moment i ktoś wypada z trasy. Będzie świetna okazja, żeby ludzi tym sportem zainteresować, żeby snowboard się przebijał.
- Strasznie szanuję Igę Świątek, siatkarzy, Bartosza Zmarzlika i wielu innych naszych sportowców. I chyba nie potrafię powiedzieć, że sukces jednego z nich był ważniejszy od sukcesu drugiego. Mnie często pytano, który ze swoich sukcesów uważam za największy, a ja zawsze powtarzałem, że takiej jednej rzeczy nie umiem i nie chcę wybrać. Nigdy nie chciałem oddzielać jednych swoich osiągnięć od innych, bo dla mnie to wszystko się składało na jedną całość. To było tak, że w różnych momentach kariery osiągałem bardzo ważne rzeczy i jak myślę o kończącym się roku w polskim sporcie, to też widzę bardzo ważne, piękne wydarzenia, które są jak etapy całego roku. No jak tu wybrać między Igą, która znów jest najlepsza na świecie, a Zmarzlikiem, który też znów jest najlepszy na świecie? To samo trzeba powiedzieć o siatkarzach - od lat są na topie, a w tym roku już całkowicie udowodnili, jak bardzo są mocni. I w sumie to samo mogę powiedzieć o Piotrku Żyle, bo on akurat nie był faworytem do tytułu mistrza świata, a jednak w Planicy znowu zdobył złoto, drugi raz z rzędu. Wiadomo, że mi jako prezesowi Polskiego Związku Narciarskiego i jako człowiekowi, który jest ze skoków, bardzo zależy, żeby najbliżsi mi sportowcy byli doceniani. Dlatego złoto Piotrka stawiam bardzo wysoko. Ale trudno byłoby mi zdecydować, że ten jego sukces był ważniejszy od sukcesów naszych innych świetnych sportowców.
- Zgadzam się, że to był piękny moment!
- Czyli podchodzisz do wydarzenia roku bardziej emocjonalnie niż czysto sportowo. Bo to był moment sportowy, dekoracja, ale o wiele bardziej to było coś, co nam zapadło w pamięć ze względów emocjonalnych, co nam przypomniało, czym jest fair play. Tamten moment pokazywał, jak pięknie zachowuje się sportowiec, który ma szacunek wobec sportowca przeżywającego tragedię. No widzisz - trudno jest wybrać, różne są kryteria. Ten moment, który przeżyliśmy dzięki Laniskowi ja też wspominam wyjątkowo. Coś takiego w sporcie rzadko się zdarza. W skokach, jak widać, nadal obowiązuje zasada fair play i jest okazywany szacunek przeciwnikowi. To ważne, bo w wielu sportach wszyscy już tak bardzo idą po trupach do celu, że zapominają o ludzkich odruchach.
- Jasne!
- Coś w tym jest. Było widać, że Iga ma wielką pewność tego, co robi i świadomość, że wie, po co idzie. Jej nic nie rozpraszało, a warunki w Meksyku były przecież bardzo trudne. Jak zawodnik takiej klasy ma pewność, jak jest sfokusowany na swoim zadaniu, to wiem, że naprawdę ciężko jest go zatrzymać. Teraz, na początku sezonu w skokach, coś takiego miał Stefan Kraft. W Kuusamo, na starcie sezonu, było widać, że on siada na belce, rusza i robi swoje, bo zupełnie go nie rusza, że dopiero co inni świetni rywale polecieli daleko i jak ktoś miał nawet 145 metrów, to on walnął 148,5. On odpowiadał lecąc jeszcze dalej i jeszcze ładniej lądując. Patrząc na poziom inauguracji, trzeba powiedzieć, że warunki były równe, że jury nie żonglowało belkami i dało polatać, a w tym wszystkim, w zawodach na naprawdę świetnym poziomie, był dominator i dlatego to się naprawdę mogło podobać. Szkoda tylko, że w naszym wykonaniu mniej.
- To nie jest tak, że włączam telewizor i oglądam od deski do deski piłkarską ekstraklasę, a w międzyczasie jeszcze ligę angielską, niemiecką i francuską. Włączam się na duże wydarzenia, śledzę to, co mi, kibicowi polskiego sportu, daje największe emocje. Gdy ktoś ma finał, walczy o medal, o wygranie dużego turnieju - wtedy na pewno jestem!