Jak nie słabszy skok, to zbyt duży kombinezon. Maciej Kot nie awansował do niedzielnego konkursu w Klingenthal, a to dlatego, że po swoim skoku został zdyskwalifikowany. Uzyskał 114,5 metra i wszedłby do pierwszej serii konkursowej, ale jego kombinezon okazał się za duży. Kontroler sprzętu na Pucharze Świata, Christian Kathol nie miał wyjścia.
Po obrazkach z transmisji kwalifikacji wydaje się, że Austriak podjął słuszną decyzję. Już na rozbiegu widać było, że kształt materiału z kombinezonu Kota w kroku układał się nienaturalnie, był obszerny. Podobnie w fazie odjazdu. Po chwili Kathol zaprosił Kota do kabiny kontroli sprzętu i okazało się, że jego przypuszczenia były słuszne.
Zresztą już od piątku w Klingenthal można było usłyszeć, że Austriak ma w kolejne dni sprawdzać sprzęt Polaków, bo do Niemiec przywieźli sporo nowych materiałów. W piątek podczas treningów i kwalifikacji Paweł Wąsek testował nowe narty, a w sobotę był mierzony m.in. Dawid Kubacki. Wtedy wszystko było w porządku. W niedzielnym pomiarze u Kota wyszło już jednak inaczej.
- Kombinezon był za duży i nie ma co wchodzić w szczegóły - mówi Kot. - Niestety nie udało się poskakać. Był plan na dzisiaj inny, wydaje się, że dobry, ale nigdy się nie dowiemy, jakby to wyglądało. Czy wchodziłem na kontrolę z obawą? Gdy kontroler nas do siebie zaprasza, to zawsze jest podejrzenie, że coś jest nie tak. Widać, że Christian obserwuje to, co dzieje się w telewizji, jak zawodnik siedzi na belce, jak ten kombinezon się układa. Są powtórki i on to wszystko widzi. To nie jest tak, że on sobie tylko zaznacza na liście, kogo później chce widzieć. Na bieżąco obserwuje i podejrzewam, że nie spodobało mu się ułożenie kombinezonu na belce. Czasami, gdy jesteśmy proszeni do kabiny to jest losowe, ale czasami jest już podejrzenie i coś konkretnego chce sprawdzić. Zawsze jest to obarczone stresem i ryzykiem - tłumaczy skoczek.
- Nawet jeśli sprawdzi się kombinezon w hotelu, to wiadomo, że potem przyjdzie trochę stresu, obwód w talii brzucha może się zmienić i robi się problem. To zawsze stresujące sytuacje. Wszystko było dokładnie sprawdzane. Też muszę powiedzieć, że jestem poszkodowany, bo jestem zdyskwalifikowany, ale to, jak wygląda ta kontrola jest w porządku. Jest robiona szczegółowo i nie można się do niczego przyczepić. Na pewno pod tym względem jest dużo lepiej niż wtedy, kiedy ostatni raz skakałem w Pucharze Świata (Kot wcześniej startował w zawodach w Rasnovie w Rumunii rok temu - red.). Trzeba wyciągnąć wnioski, sprawdzić kombinezon w tych konkretnych miejscach, przeszyć i przygotować sprzęt tak, żeby następnym razem dać sobie szansę poskakać. Przyjmuję tę dyskwalifikację z pokorą, bo czasem ten pomiar jest robiony niedokładnie, zawodnik wie, że powinien mieć większy obwód, że jeden rozmija się z drugim. Tu wszystko było ewidentne i przebiegło dobrze - wyjaśnia Kot.
- Podsumowując weekend, trzeba popatrzeć na serie oceniane, a nie treningowe. I to zdecydowanie było poniżej oczekiwań. Dzisiaj to już w ogóle. Wiadomo, trzeba trochę spojrzeć pozytywnie, na serie treningowe, ale mimo wszystko wiem, że wszyscy zapamiętają to, co działo się w zawodach - wskazuje Maciej Kot, który w pierwszym konkursie w Klingenthal wystąpił, ale zajął dopiero 46. miejsce. Pozytywnie mógł patrzeć raczej tylko na skoki z piątkowych treningów. - Wielka szkoda, że nie udało się oddać tych normalnych skoków w konkursie. Nawet parę punkcików dałoby przede wszystkim więcej spokoju i trochę pewności siebie, jeśli chodzi o przyszłość i dalsze skoki. Wiadomo, że często te pierwsze punkty w sezonie są najważniejsze, bo gdy systematycznie się punktuje, to robi się coraz lepiej - przyznaje skoczek.
Czy Kot liczy na pozostanie w składzie na zawody PŚ w Engelbergu w kolejnym tygodniu? - Szczerze mówiąc, to na nic nie liczę. Na razie myślę jeszcze co tu i teraz, przeżywam w środku tę dyskwalifikację. Bo po prostu chciałem dzisiaj poskakać i można gdybać, co by było. Zawody trwają, po nich porozmawiamy z trenerem i zobaczymy, jaki jest plan działania - zapowiada Kot.
Niedzielny konkurs w Klingenthal rozpocznie się o godzinie 16:00. Weźmie w nim udział czterech innych Polaków: Piotr Żyła, który w kwalifikacjach był jedenasty, czternasty Dawid Kubacki, 33. Paweł Wąsek i 34. Andrzej Stękała. Relacja na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.