Niemcy zaskoczyli na początku sezonu. Oto tajemnica ich wielkiego sukcesu

Jakub Balcerski
- Wiosną podjęliśmy szereg ważnych decyzji. Wszyscy połączyli siły i wprowadzili zmiany w każdej z kadr - mówi o kulisach świetnego początku sezonu niemieckich skoczków, dyrektor skoków narciarskich i kombinacji norweskiej w Niemieckim Związku Narciarskim, Horst Huettel. Wskazuje też, co mogło zdecydować o takim wzroście formy zawodników Stefana Horngachera.

Trzech Niemców w najlepszej piątce, a czterech w najlepszej dziesiątce klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, drugie miejsce kadry Stefana Horngachera w Pucharze Narodów jedynie czternaście punktów za Austriakami i zwycięstwo Karla Geigera, który przełamał w ten sposób serię czterech wygranych Stefana Krafta - sobota w Klingenthal nie mogła się ułożyć lepiej dla gospodarzy.

Cały początek sezonu Niemców może zresztą imponować. Horst Huettel, szef skoków i kombinacji norweskiej w Niemieckim Związku Narciarskim chodzi po skoczni dumny jak paw i z uśmiechem opowiadał o tym, co może stać za tak dobrymi wynikami niemieckich skoczków.

Zobacz wideo Wszyscy połączyli siły i wprowadzili zmiany w każdej z kadr

Jakub Balcerski: Pierwsze dwa weekendy w Ruce i Lillehammer dominowaliście, ale to Stefan Kraft zbierał zwycięstwa. Teraz przyjeżdżacie do siebie i wielkie domowe zwycięstwo odnosi Karl Geiger. Chyba nie mogliście sobie wymarzyć lepszego początku sezonu.

Horst Huettel: Tak, ostatni sezon nie był dla nas zbyt udany. Może mistrzostwa świata w Planica były świetne, a przez cały sezon staraliśmy się naciskać, ale nie dotarliśmy na sam szczyt. Wiosną podjęliśmy szereg ważnych decyzji: Ronny Hornschuh przejął kadrę B, do kadry A dołączył Andreas Mitter, wrócił do nas także Werner Schuster. Wszyscy połączyli siły i wprowadzili zmiany w każdej z kadr. W zeszłym sezonie nasi zawodnicy nie wyglądali zbyt dobrze technicznie. Zaczęliśmy nad tym pracować i na początku nie działało, ale pewne rzeczy nie działają od razu. Wreszcie w sierpniu czy wrześniu dało się zauważyć pierwsze efekty.

Podobno dużo pracowaliście nawet z naukowcami. Sprawiliście sobie także swoich własnych. To prawda?

- Tak, ale nie więcej niż przez ostatnie trzy lata. Dwa czy nawet trzy razy trenowaliśmy też w tunelu aerodynamicznym w Sztokholmie, ale wiem, że np. Norwegowie byli tam pięć razy. Oczywiście pracowaliśmy też nad kombinezonami, ale nie bardziej niż wcześniej. Po prostu potrzebowaliśmy czasu, czasem na pewne rzeczy trzeba go o wiele więcej, niż się wydaje. Być może choćby Michal Doleżal, który przyszedł do nas dwa lata temu, potrzebował właśnie zeszłego sezonu, żeby zintegrować się z naszym systemem i żeby jego praca zaczęła nam dawać jeszcze więcej.

Inwestycja w zaplecze technologiczne też musiała się w końcu opłacić. Wkładaliście w to spore pieniądze przez lata, więc dziwne, żeby przez tyle czasu nie dało to wam przewagi, prawda?

- Być może to kolejny z powodów naszego wzrostu formy, ale myślę, że inne kraje też prężnie działają w tym kierunku. Z drugiej strony, to dopiero trzeci weekend sezonu. Z większymi wnioskami musimy jeszcze poczekać.

Sporo mówiło się, że sytuacja w czołówce może ulec zmianie po zmianie pomiarów, które przeprowadzono na początku sezonu. W Ruce i Lillehammer mierzono zawodników jeszcze raz i wyniki mogły się różnić. Wyniki z Klingenthal na początku były średnie, ale sobotni konkurs udowodnił, że dla was to nie miało jednak zbyt wielkiego znaczenia.

- Tak, zgadza się. Możecie zapytać kogokolwiek, może nie rozmawiam zbyt wiele z Polakami, ale z Norwegami i Austriakami już tak, i wszyscy powiedzieli, że jest teraz pomiary są bardziej sprawiedliwe niż kiedykolwiek wcześniej. Tyle mogę powiedzieć. Nie siedzę w tym wszystkim aż tak bardzo, bo zajmuję się też kombinacją norweską i skokami kobiet, gdzie przed sezonem mieliśmy sporo problemów związanych z rezygnacją Maximiliana Mechlera.

Karl Geiger był w sobotę znakomity i wygrał, choć wydawało się, że jego rywale są silniejsi. Myśli pan, że na dłuższą metę zdoła nawiązać walkę ze Stefanem Kraftem czy Ryoyu Kobayashim?

- Myślę, że to go bardzo zmotywuje. Zwłaszcza po zeszłym roku, który był dla niego trudny.

Może to wreszcie czas na niemieckie zwycięstwo w Turnieju Czterech Skoczni? Czekacie na nie 21 lat, w styczniu będą 22.

- Mam taką nadzieję. To pytanie pada co roku i oczywiście doskonale rozumiem dlaczego. Długo już tu pracuję, więc jeśli wreszcie uda nam się wygrać, być może odejdę z pracy. Wtedy okazałoby się, że w ciągu dziesięciu lat wygraliśmy wszystko, co można było wygrać.

Naprawdę pan odejdzie? A co jeśli faktycznie wygracie już w tym roku?

- Nie wiem. Może rzeczywiście odejdę już teraz, ha, ha.

Więcej o: