Nadchodzący Puchar Świata będzie pełen zmian. Najważniejsza z nich dotyczy zmniejszenia limitów startowych. Każda z ekip będzie mogła wystawić maksymalnie pięciu skoczków, o czym w maju poinformował Sandro Pertile. Będzie istniała ewentualność powiększenia tego limitu do sześciu, ale tylko poprzez dobre występy w Pucharze Kontynentalnym. To problem szczególnie dla najsilniejszych reprezentacji. Zmiany są mocno krytykowane między innymi przez sztaby trenerskie oraz samych skoczków.
Jak przekazał w poniedziałek portal Skijumping.pl, na wstępnej liście skoczków, którzy planują start w Ruce znalazło się zaledwie 61 zawodników z 14 krajów. Najwięcej będą mogli wystawić Finowie, których z tytułu grupy krajowej będzie mogło reprezentować w kwalifikacjach ośmiu zawodników.
61-osobowa lista zgłoszeń nie jest równoznaczna z listą startową do piątkowych treningów i kwalifikacji. W nich wystartować będzie mogło maksymalnie 58 zawodników. Finowie będą musieli bowiem zrezygnować z trzech spośród 11 zawodników, którzy znaleźli się na liście zgłoszeń, aby nie przekroczyć limitu.
W kwalifikacjach do sobotnich zmagań odpadnie tylko ośmiu zawodników. W porównaniu do poprzednich lat lista startowa jest znacznie mniejsza. W przeszłości normą było, że w kwalifikacjach występowało co najmniej 60 czy 65 zawodników. Dla przykładu rok temu w Wiśle na inaugurację sezonu zgłosiło się 71 zawodników, a dwa lata temu w Niżnym Tagile było to 72 skoczków.
Zmiany wprowadzane przez FIS nie podobają się ani kibicom, ani sportowcom. Aleksander Zniszczoł w ostatnich dniach pokusił się nawet o słowa, że "FIS zabija ten sport". Ciężko się z nim nie zgodzić.
Pierwszy konkurs indywidualny nowego sezonu odbędzie się w sobotę 25 listopada o 16:15. Dzień wcześniej zaplanowano kwalifikacje.