Wszystko zaczęło się od felietonu Halvora Egnera Graneruda. Zawodnik nawiązał w nim do poprzedniego sezonu, ale też początków kariery. Wspomniał, że pierwsze stroje dostał od bardziej doświadczonych zawodników. Pomagali mu m.in. Anders Bardal czy Anders Jacobsen. Jak przyznał, przez większą część kariery był obciążeniem finansowym dla związku. W związku z tym bardzo dużą wagę przywiązuje do reprezentowania narodowych barw i wspierania młodych talentów. "Chodzi o to, by nie zapomnieć, skąd pochodzimy. Trzeba być świadomym odpowiedzialności, która na nas spoczywa i robić wszystko, co w naszej mocy, aby pomagać innym. Naszym zadaniem jest zadbać o to, by praca wszystkich pasjonatów nie poszła na marne - podsumował
"Nie potrzebujemy wewnętrznego wroga, który zagraża rekrutacji nowych talentów, a przez to zainteresowaniu sportem" - dodał. W późniejszej rozmowie z portalem "NRK" Granerud został zapytany o to, co miał na myśli, pisząc o "wewnętrznym wrogu". "To brak umiejętności, która pozwoli kończyć publiczne tarcia w różnych aspektach. Myślę, że to jest negatywne dla walki o sportowców. W norweskiej federacji zawsze pojawiają się nowe rzeczy, które należy tłumaczyć" - stwierdził.
Właśnie te słowa przykuły największą uwagę norweskich mediów, które doszukały się przytyku w stronę zawodników, którzy odłączyli się od federacji. Głównie do Johannesa Klaebo. Czterokrotny zdobywca Kryształowej Kuli w biegach narciarskich przestał być częścią norweskiego związku, a obecnie prowadzi rozmowy nad możliwością dalszego reprezentowania Norwegii na arenie międzynarodowej.
"Wygląda na to, że w słowach Graneruda jest ukryta cios, wymierzony w Klaebo. Halvor wypowiada się z uznaniem o modelu reprezentacji narodowej i dodaje "przypomnij sobie sytuację, w której byłeś, zanim dorosłeś i zanim dostałeś pieniądze". Nie padły żadne nazwiska, ale trudno to inaczej interpretować" - podsumował dziennikarz Birger Loefaldli z "NRK".
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Na odpowiedź Graneruda nie trzeba było długo czekać. Skoczek jasno zaprzeczył, jakoby jego słowa miały ukryty przekaz. "Nikt nie jest wymieniony z nazwiska - stwierdził. Jak wyjaśnił, jego słowa były hołdem dla obecnego modelu reprezentacji i sygnałem, żeby ludzie ze świata sportu w Norwegii lepiej ze sobą współpracowali.