Tajner dostał sygnał od Tuska. Oto jego plan. "Ten system jest po prostu słaby"

Jakub Balcerski, Piotr Majchrzak
- Nie chcę się mocno angażować w politykę, bo musiałbym się jej uczyć, a nie o to chodzi. Chciałbym za to udzielać się w sejmowej komisji sportu - mówi Sport.pl Apoloniusz Tajner, były trener skoków i prezes Polskiego Związku Narciarskiego, który wystartuje w jesiennych wyborach parlamentarnych z listy Koalicji Obywatelskiej.

W piątek na wiecu Koalicji Obywatelskiej Donald Tusk ogłosił, że Apoloniusz Tajner będzie kandydował z listy jego ugrupowania w najbliższych wyborach parlamentarnych. Były świetny trener skoków narciarskich, współtwórca sukcesów Adama Małysza, już w 2004 roku pojawił się na listach Polskiego Stronnictwa Ludowego w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Mandatu europosła wówczas jednak nie zdobył. Potem od 2006 do 2022 roku był prezesem Polskiego Związku Narciarskiego. W tej roli zastąpił go Małysz.

Zobacz wideo Dawid Kubacki wywalczyl złoto Igrzysk Europejskich! "Słyszałem, że taka impreza może się już nie powtórzyć"

W rozmowie ze Sport.pl tłumaczy, skąd jego decyzja o powrocie do polityki, zdradza szczegóły tego, jak porozumiał się z Koalicją Obywatelską i tłumaczy, co chce zmienić, gdyby jesienią dostał się do Sejmu.

Jakub Balcerski, Piotr Majchrzak: Wraca pan do polityki. Po co to panu?

Apoloniusz Tajner: Dla mnie już na politykę w pełnym tego słowa znaczeniu jest za późno. Nie chcę się w nią mocno angażować, musiałbym się jej uczyć, a nie o to chodzi. Chciałbym za to udzielać się w sejmowej komisji sportu. Na pewno zajmowałbym się czymś, co już wielokrotnie tam sygnalizowałem, czyli systemem sportu dzieci i młodzieży w Polsce. On jest po prostu słaby. Jest, pozwala wyławiać talenty, ale może funkcjonować o wiele lepiej. Gdy byłem gościem tej komisji w Sejmie (Komisji Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki - red.), zawsze chętnie mnie tam wysłuchiwano. Teraz mam konkretny plan i pomysł, co i jak tam zrobić. Nie jestem już związany z Polskim Związkiem Narciarskim, ani żadną inną organizacją i jestem gotowy do pracy.

W 2004 roku byłem w podobnej sytuacji. Zakończyłem pracę jako trener polskiej kadry, nie bardzo wiedziałem, co dalej. Spróbowałem i przekonałem się, że wtedy to nie było dla mnie. To było jednak 19 lat temu. Przez kolejne lata prowadziłem PZN, ale od zakończenia prezesury jestem wolny i do dyspozycji.

Kiedy się pan zgodził?

- Od trzech miesięcy dostawałem sygnały, że dwie partie są mną zainteresowane. Miałem nawet propozycję "jedynki", ale nie powiem skąd. Prawdę mówiąc, to na początku mnie to nie interesowało, bo zdaję sobie sprawę, że z jednej strony może warto się zaangażować, ale z drugiej to dla mnie koniec spokoju. Zdecydowałem się w ostatnich dniach, miałem czas, żeby to wszystko przemyśleć. Skorzystałem z zaproszenia Platformy Obywatelskiej i wystartuję jako niezależny, niezrzeszony, bezpartyjny kandydat z jej list.

Według mnie priorytetem dla Polski jest pozostanie w Unii Europejskiej. Niech tego nikt nie rusza, nie szarpie, bo to jest nasza przyszłość, siła i bezpieczeństwo. Nikt nie powinien też ruszać trójpodziału władzy. Dlatego zdecydowałem się skorzystać z zaproszenia Donalda Tuska. Najpierw dał sygnał przez współpracowników, teraz potwierdził to na piątkowym wiecu w Ustroniu.

Mówi pan, że ma konkretny plan na działanie w sejmowej komisji sportu. A gdyby pojawiła się propozycja zostania ministrem sportu?

- W ogóle nie chcę o takich rzeczach dywagować, chyba że w kategoriach żartu. Z drugiej strony, nigdy nie wiadomo, ale na razie nie mam takich ambicji. To nie o to chodzi. Chciałbym wrócić do życia publicznego, wykorzystać swoje doświadczenie i wiedzę, a także realizować własne pomysły. Po moich wystąpieniach w komisji nigdy nie było żadnych międzypartyjnych kłótni. Wiem, że miałbym szansę wprowadzić to, o czym myślę w życie.

Pojawia się wiele komentarzy: "Tajner nie zna się na polityce". I można odnieść takie wrażenie, że może w 2004 roku się pan nie znał, ale po tych 16 latach w PZN-ie i lawirowaniu między partiami, czy spółkami skarbu państwa chyba coś pan jednak o niej wie.

- Szarpanie się, czy polityczna walka nie jest dla mnie. Jeżeli człowiek codziennie interesuje się tym, co się dzieje, to ma orientację i rozeznanie. Musi mieć też jednak własny osąd. Przy moim wieku, z obyciem w świecie, towarzystwie, w którym się obracam, mam na tyle właściwą perspektywę, żeby właściwie ocenić to, co dzieje się w tej chwili w kraju i wyrazić swoją opinię.

Pewnie jest sporo osób, które, widząc pana na liście, powie "Znam!" i być może w taki sposób będzie im bliżej do oddania na pana głosu. To ich może pan w pewien sposób przyciągnąć.

- Być może. Zachęcam do tego tych, co stoją z boku, są neutralni, albo się nie udzielają, czy w ogóle nie chodzą na wybory. Może niektórych to zmotywuje, czasem tak niewiele do tego potrzeba. Czas zauważyć, że już pora zareagować. Jeśli kogoś popchnę do pójścia na te wybory, będę bardzo zadowolony.

Dostanie pan "jedynkę" w okręgu bielskim?

- Nie. Mam propozycję innej pozycji, ale na razie nie mogę o niej wiele mówić.

Więcej o: